Wielcy zapomniani Mieczysław Gębarowicz - strażnik dóbr narodowych W okresie II wojny światowej i w latach powojennych prof. Mieczysław Gębarowicz, rezygnując ze swoich ambicji naukowych i kariery zawodowej, całkowicie poświęcił się ratowaniu zgromadzonych we Lwowie dzieł polskiej kultury. Działalność ta związana była nierozerwalnie z Zakładem Narodowym im. Ossolińskich, którego przez lata był kierownikiem. Urodził się 17 grudnia 1893 roku w Jarosławiu. Dom rodzinny ukształtował jego przywiązanie do wartości elementarnych, tj. umiłowania prawdy, uczciwości, rzetelności, wierności obowiązkowi i samemu sobie. Naukę szkolną rozpoczął w Stanisławowie, w którym zamieszkał z rodzicami po kilku latach. Kontynuował ją w Buczaczu, potem we Lwowie, z którym związał się już na stałe do końca swojego pracowitego życia. Początek kariery We Lwowie właśnie w 1912 roku rozpoczął wyższe studia historyczne na dwu kierunkach: historii powszechnej i historii sztuki na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jana Kazimierza. W 1918 roku brał udział w obronie Lwowa. Następnie, już w 1920 roku, został asystentem katedry Historii Polski Uniwersytetu Lwowskiego, a w 1921 r. skończył studia uzyskaniem doktoratu. Rok 1922 to rok podjęcia przez profesora pracy w Zakładzie Narodowym imienia Ossolińskich, "początkowo jako bibliotekarza, ze specjalnym przydziałem do Zbiorów Pawlikowskich, od 1923 r. jako kustosza Muzeum im. Lubomirskich". To muzeum, będące integralną częścią składową Ossolineum, zajmowało jedno z naczelnych miejsc wśród kolekcji muzealnych II Rzeczypospolitej, szczycąc się też mianem jednego z najstarszych w kraju muzeów publicznych. Profesor prowadził tutaj szeroko zakrojoną pracę naukową. "Mój profil naukowy - pisał w 'Autobiografii' - sprawiał kłopot przy próbach opatrzenia go etykietką: historyk czy historyk sztuki. Mam wrażenie, że w tym wypadku, jak i w podobnych, problem przestałby istnieć przy zastąpieniu dylematycznego 'czy' łącznikiem 'i'. W rzeczywistości bowiem jestem - jeśli idzie o przygotowanie teoretyczne - jednym i drugim. Zasadniczo uprawiam historię sztuki, ale z zastosowaniem historycznego trybu myślenia. Jeśli czasem daję się skusić 'czystej' historii, jest to zabieg higieny duchowej. Idzie o to, aby najeżone niebezpieczeństwami subiektywizmu manowce historii sztuki zastąpić na chwilę twardym gruntem zobiektywizowanej metodologii i jednoznacznej terminologii historii, tej matki i królowej nauk". Profesor podróżował często do Włoch, Francji, Belgii, Hiszpanii, Niemiec, Austrii i Czechosłowacji. W 1928 roku obronił rozprawę habilitacyjną na Uniwersytecie Lwowskim, uzyskując stopień docenta historii sztuki, w roku 1936 zaś został mianowany profesorem na Wydziale Humanistycznym tej naukowo-dydaktycznej placówki. Od 1923 do 1938 roku wykładał również historię sztuki na Wydziale Architektonicznym Politechniki Lwowskiej. Wybuch II wojny światowej przyniósł straty w ludziach nauki we Lwowie. Już 18 września 1939 roku, w czasie niemieckiego oblężenia Lwowa, zmarł na zawał serca ówczesny dyrektor Zakładu Narodowego Ludwik Bernacki. Kierownicze funkcje w Ossolineum przejęli wówczas: Mieczysław Gębarowicz, Kazimierz Tyszkowski i Władysław Wisłocki, z tym że drugi z wymienionych wkrótce zmarł, nie wytrzymawszy ciężkich, zimowych warunków pierwszej sowieckiej okupacji Lwowa. Ostatni polski opiekun Ossolineum Profesor Gębarowicz nie miał dużego wpływu na losy Ossolineum, które zostało wkrótce nazwane "Lwowską filią Biblioteki Akademii Nauk USRR", a mimo to całe swoje życie poświęcił na ratowanie znajdujących się w nim zbiorów kultury narodowej. W grudniu 1939 roku nowa władza formalnie już włączonego do USRR Lwowa postawiła na czele Ossolineum polskiego komunistę Jerzego Borejszę, po którym przychodzili kolejni ludzie oddani Sowietom. Zajmowali się oni likwidacją Ossolineum, która przebiegała równolegle z likwidacją innych zbiorów bibliotecznych. Delegowani ze wschodu ludzie nie byli zorientowani w charakterze i znaczeniu miejscowych zbiorów muzealnych czy bibliotecznych. Nie liczyli się oni z historycznie ukształtowanymi kolekcjami, gromadzonymi w ciągu całych dziesięcioleci. Rozpraszano więc je zupełnie dowolnie, wcielając do innych zespołów. Taki los dotknął jedną z najstarszych polskich kolekcji muzealnych o charakterze publicznym, a mianowicie Muzeum im. Lubomirskich, jedną z części składowych Zakładu Narodowego. "Muzeum Lubomirskich ze swymi cennymi zbiorami historycznych i artystycznych poloniców i zbiorami malarstwa europejskiego poszło w rozsypkę. Jedynie kolekcja rysunków i grafiki pozostała w ramach Biblioteki. Likwidacja Muzeum im. Lubomirskich była jednym z gorzkich doświadczeń profesora Gębarowicza. Jako kustosz Muzeum, nie mógł przeciwstawić się skutecznie zarządzeniom nowej władzy. (...) Nie mógł przeciwdziałać nie tylko faktycznej likwidacji Muzeum im. Lubomirskich, ale nawet nie miał jakiegokolwiek wpływu na system przewożenia muzealiów z gmachu Ossolineum do nowych miejsc przeznaczenia (...) Zbiory malarstwa i rzeźby natomiast podzielono między lwowskie muzea, skąd później - w wyniku wymian muzealiów - niektóre obiekty wywędrowały w ogóle ze Lwowa. Jedynie część - i to wyłącznie malarstwo polskie - znalazła się po wojnie w muzeum wrocławskim (Muzeum Śląskim, później Narodowym), a 'Unia Lubelska' Jana Matejki w Lublinie. Trafiły tam w ramach tzw. daru muzeów Ukraińskiej SRR dla muzeów polskich. Niekiedy osoby mało zorientowane używają w stosunku do tej części zbiorów lwowskich (prócz prac z Muzeum Lubomirskich, również i innego pochodzenia) określenia 'rewindykowane ze Lwowa', co jest oczywistym nieporozumieniem" - pisze Janusz Michałowski w pracy zatytułowanej "Mieczysław Gębarowicz - obywatel Miasta Zawsze Wiernego". Pomimo panujących wówczas bardzo ciężkich warunków zespół dawnych współpracowników Ossolineum pod kierunkiem prof. Gębarowicza porządkował i inwentaryzował duże zbiory biblioteczne, które po wybuchu wojny z różnych powodów trafiły do Zakładu Narodowego we Lwowie. Kiedy w 1941 roku trwały walki niemiecko-sowieckie, których wynikiem było wycofanie Armii Czerwonej ze Lwowa i zajęcie miasta przez Niemców, kierownikiem Ossolineum został ponownie Mieczysław Gębarowicz. Pod jego przewodnictwem, mimo szykan i przeszkód zarówno ze strony Niemców, jak i ukraińskich nacjonalistów, w dalszym ciągu trwały prace nad porządkowaniem, uzupełnianiem i katalogowaniem zbiorów bibliotecznych. Z jego inicjatywy pracownicy dokonywali np. systematycznego przeglądu zbioru periodyków, uzupełniając je o brakujące strony czy numery z egzemplarzy, które trafiły do zbiorów po wrześniu 1939 r. w rezultacie konfiskaty mniejszych bibliotek i zbiorów prywatnych. Inną rzeczą podjętą z myślą o przyszłości było zainicjowane przez profesora w czasie niemieckiej okupacji Lwowa opracowanie katalogu systematycznego księgozbioru. Trzeba także wspomnieć o uratowaniu zbiorów Biblioteki Uniwersytetu Jana Kazimierza oraz bibliotek, zakładów i katedr uniwersyteckich. Mimo że profesor był fizycznie wątły i słaby, nie przeszkodziło mu to z niespożytą energią organizować akcji ratowania i zabezpieczania skarbów Ossolińskich, zagrożonych wobec zajęcia gmachu uniwersytetu przez niemieckie lotnictwo. Pisze o tym Witold Szolginia w "Tamtym Lwowie": "Gdy w następstwie zajęcia gmachu Uniwersytetu Jana Kazimierza przez niemiecką Luftwaffe (wojska lotnicze) zbiory jego Biblioteki oraz bibliotek zakładów i katedr uniwersyteckich zostały skrajnie zagrożone ich zniszczeniem - z inicjatywy profesora cały ten liczący ponad sto tysięcy woluminów księgozbiór został własnymi siłami pracowników Ossolineum przeniesiony ręcznie (żadnymi bowiem środkami transportu nie dysponowano) do gmachu Zakładu Narodowego. (...) Pod sam już koniec niemieckiej okupacji Lwowa, w następstwie sowieckich bombardowań miasta w kwietniu i maju 1944 roku, które uszkodziły między innymi także budynki Zakładu i naraziły na zniszczenie zbiory biblioteczne, głównie dzięki - jak to zapisał jeden z biografów profesora Gębarowicza - 'jego niebywałej energii naprawiono powstałe uszkodzenia i zabezpieczono zbiory'". Kiedy nastała druga sowiecka okupacja miasta, profesor w latach 1946-1949 pełnił jeszcze funkcje kierownicze zarówno w dawnym Ossolineum, jak i na uniwersytecie. Niestety, już w lutym 1950 roku władza sowiecka zaostrzyła postępowanie wobec profesora. Został on, jak później sam to opisał w swojej autobiografii, "wraz z innymi starymi pracownikami Biblioteki, jako żywioł niepożądany, zwolniony z pracy". Pracował więc jako zwykły bibliotekarz w różnych instytutach Akademii Nauk ZSRR, a gdy zorganizowano Oddział Nauki o Sztuce Instytutu Nauk Społecznych AN USRR we Lwowie, został tam przeniesiony na stanowisko młodszego pracownika naukowego. Dopiero w 1962 roku Sowieci nadali mu nominację na "starszego pracownika naukowego". Były to oczywiste kpiny, ponieważ prof. Mieczysław Gębarowicz był już wtedy znany w Polsce i w Europie jako wybitny lwowski uczony o ogromnym dorobku naukowym. Niezłomny Polak Profesor Mieczysław Gębarowicz nie opuścił Lwowa, jak wielu mu doradzało. Pozostał wierny miastu swojej młodości i ogromnym zbiorom kultury polskiej, które po wojnie w większości pozostały za wschodnią granicą. Nie mógł pogodzić się z faktem, że Lwów został zabrany Polsce i do ostatnich swoich dni uważał, że nie mieszka poza Polską, a Miasto Zawsze Wierne to w dalszym ciągu jego Ojczyzna. Z tego też względu traktowany był przez tamte władze z zajadłą wrogością, nieufnością i podejrzliwością. Często był upokarzany i narażany na ohydne prowokacje mające na celu jego pognębienie. Mimo to zachował spokój ducha, wewnętrzną niezależność i wolność. Janusz Michałowski, jeden z biografów profesora, pisze o nim następująco: "Zachował twarz, niezależność, a jednocześnie musiał lawirować, by jakąś spontaniczną reakcją nie dać argumentów przeciwko sobie, zwłaszcza że był podejrzewany o to, że jest... rezydentem Rządu RP na Obczyźnie, 'rządu londyńskiego'. Siłę czerpał z przekonania, że jest tam właśnie, we Lwowie, mieście młodości i pierwszych naukowych sukcesów, potrzebny, i że nikt go na tym posterunku nie zastąpi. W trudnych więc warunkach podejmuje pracę naukową, choć stopniowo zamykają się przed nim te właśnie zbiory, których ratowaniu poświęcił tyle wysiłku, choć brak partnerów do naukowych dyskusji, a przed 'kolegami' z instytucji, w których pracował, należy się kryć z tym, co się robi...". W latach 1927-1939 powstały najważniejsze prace mediewistyczne tego wielkiego uczonego: "O początkach kultu św. Stanisława i jego średniowiecznym zabytku w Szwecji" (1927 r., 1928 r.), "Zabytki sztuki romańskiej na Śląsku" i dwie prace wydane w 1934 r.: "Architektura i rzeźba na Śląsku do schyłku XIV w". oraz II tom uniwersyteckiego podręcznika historii sztuki (zwanego popularnie "Historią sztuki Ossolineum") poświęcony sztuce średniowiecza. Wymienić należy jeszcze choć kilka pozycji książkowych, które profesor w skrajnie trudnym dla siebie powojennym okresie życia napisał we Lwowie. Są to: "Studia nad dziejami kultury artystycznej późnego renesansu w Polsce" (1962 r.), "Psałterz Floriański i jego geneza" (1965 r.), "Szkice z historii sztuki XVII wieku" (1966 r.), "Portret XVI-XVIII wieku we Lwowie"(1969 r.), "Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII wieku" (1973 r.), "Jan Andrzej Próchnicki (1553-1633), mecenas i bibliofil. Szkic z dziejów kultury w epoce kontrreformacji" (1980 r.). Dodajmy, że pierwsza z wymienionych powojennych książek stała się powodem gwałtownej napaści rosyjskich i ukraińskich "uczonych" na profesora Gębarowicza, co w efekcie przyczyniło się do jego karnego przeniesienia na emeryturę. Jako powód tej krzywdzącej go decyzji podano w uzasadnieniu, że napisał książkę "antynaukową i antyukraińską za ukraińskie pieniądze". Chodziło o to, że profesor jako przykład uzasadniający swoje wywody zawarte w tej książce podawał renesansową architekturę Lwowa, który z przyczyn dla niego oczywistych umiejscawiał w Polsce. Ci zaś nie mogli pogodzić się z prawdą, że to miasto i Ruś Czerwona należały do Rzeczypospolitej. Miłośnik i strażnik zabytków Lwowa Oddajmy jeszcze raz głos Witoldowi Szolgini, który we wspomnianej już wyżej książce w szczególny sposób podkreśla wielkie zasługi dla Lwowa prof. Mieczysława Gębarowicza: "Oto w ileś tam lat po zakończeniu drugiej wojny światowej komunistyczni 'gospodarze' miasta postanowili odnowić stojącą na Wałach Gubernatorskich Basztę Prochową. Zrobili to oczywiście po swojemu, czyli zarazem po dyletancku i po barbarzyńsku: dokumentnie otynkowali (!) stare, kamienne mury warownej budowli i zniszczyli zabytkowe, ceramiczne pokrycie jej stromego dachu. Kiedy zrzucano z niego stare dachówki, ich potłuczone czerepy zbierał ukradkiem profesor Mieczysław Gębarowicz - Arcylwowianin, wielki polski uczony, znakomity historyk sztuki o europejskiej sławie, były wieloletni kustosz i potem dyrektor Ossolineum, były profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza, który pilnie śledził dalsze, jakże często fatalne losy lwowskich muzealiów i archiwaliów. W trybie tych właśnie działań chronił od ostatecznego zniszczenia także wspomniane ułomki zabytkowych dachówek z Baszty Prochowej... (...) I takim właśnie - wybitnym uczonym, niezwykle pracowitym i twórczym, duchowo niezależnym, niepodległym i nieugiętym, a przy tym nadzwyczaj skromnym i powściągliwym, strażnikiem skarbów narodowych, wzorowym Polakiem i zawsze wiernym synem Zawsze Wiernego Miasta - pozostał profesor Mieczysław Gębarowicz aż do końca swego żywota". Dodajmy, że przez całe życie towarzyszyło mu poczucie misji uczonego i intelektualisty w społeczeństwie oraz umiłowanie wartości nieprzemijających. Zmarł we Lwowie 2 września 1984 r., został pochowany na cmentarzu Łyczakowskim. Piotr Czartoryski-Sziler Tekst pochodzi z gazety "Nasz Dziennik" Materiał umieszczono za zgodą Redakcji. Wszystkie prawa zastrzeżone dla Redakcji gazety „Nasz Dziennik” |