Krystyna Weigl-Albert, Ewa Weigl-Poznańska

Prof. Rudolf Weigl

Kraków, 2007-09-04
Gazeta Wyborcza
Wspomnienie

W dniu 11 sierpnia minęła 50-ta rocznica śmierci naszego dziadka, prof. Rudolfa Weigla, twórcy szczepionki przeciw tyfusowi plamistemu, wybitnego naukowca, człowieka odważnego, wielkiego serca i charakteru. Jego życie było pełne dramatycznych wydarzeń, przyniosło mu satysfakcję z wielkich naukowych odkryć, sławę na całym świecie, ale także gorycz i osamotnienie pod koniec pełnego pasji i odwagi życia.

Urodził się w Przerowie na Morawach, w rodzinie niemiecko-austriacko-czeskiej, z matki Elżbiety Krösl i ojca Fryderyka. Gdy miał 5 lat, tragicznie zginął jego ojciec. Matka wyszła powtornie za mąż za Polaka Józefa Trojnara i wyjechała z dziećmi do Galicji. Od tego momentu zaczyna sie polonizacja rodziny.

Studiował we Lwowie pod kierunkiem Józefa Nusbauma-Hilarowicza, twórcy lwowskiej szkoły przyrodników, był także uczniem Benedykta Dybowskiego, badacza fauny Bajkału. Jego badania nad tyfusem plamistym datują się od początków I wojny światowej.

Na własną prośbę i za zgodą Austriackiego Ministerstwa Wojny prowadził badania w obozach jeńców i uchodzców na Morawach iw Czechach. W 1919 roku kierował już Wielką Pracownią do Badań nad Tyfusem Plamistym, dotowaną m.in. przez Ligę Narodów i Polską Akademię Nauk. W 1920 roku objął jako profesor zwyczajny Katedrę Biologii Ogólnej na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Na ten okres przypada odkrycie metody produkcji szczepionki przeciw tyfusowi plamistemu, rewolucyjnej metody opartej o hodowle wszy zdrowych i zakażonych. Jego osiągnięcia naukowe, skuteczność działania szczepionki (którą wypróbował także na sobie) przyniosły mu rozgłos na całym świecie. W tych latach był po raz pierwszy nominowany do Nagrody Nobla. Później były jeszcze dwie nominacje - na przeszkodzie jej otrzymania stanęły względy polityczne.

Do Instytutu przyjeżdżali naukowcy z Ameryki, Francji, Chin, Rumunii, m.in. aby wymieniać doświadczenia. Skuteczność szczepionki została w pełni potwierdzona. Były to lata wytężonej pracy, wielkiej radości i satysfakcji. Za swoje osiagnięcia dziadek został uhonorowany m.in. Orderem Rycerskim Św. Grzegorza, Orderem Króla Belgii, członkostwem Nowojorskiej Akademii Nauk, Belgijskiego Towarzystwa Naukowego i wieloma innymi odznaczeniami.

Dziadek był człowiekiem skromnym, nie lubił rozgłosu, naukowych zebrań i oficjalnych przyjęć. Był z zamiłowania przyrodnikiem, wszystkie wakacje spędzał z rodziną w odludnej, dalekiej wsi Iłemni w Karpatach. Tam oddawał się swoim wielkim pasjom: łucznictwu, wędkowaniu, badaniu flory i fauny tych okolic. Dziadek głęboko wierzył w posłannictwo nauki. Wierzył, że ludzie będą dzięki niej coraz lepsi, że nauka, odkrycia naukowe prowadzić będą do lepszej przyszłości bez wojen, chorób i klęsk.

Druga Wojna Światowa była dla niego tragicznym ciosem. Będąc zaprzysięgłym wrogiem wszelkich szowinizmow i skrajnych nacjonalizmów, był zdruzgotany wydarzeniami, które nastąpiły. Wykazał się jednak niezwykłym hartem ducha i odwagą. W czasie pierwszej okupacji sowieckiej ratował ludzi skazanych na przymusowe wysiedlenie w głąb ZSRR, wykazując ich przydatność w pracy w Instytucie. Podczas okupacji niemieckiej nie uległ naciskom i groźbom, a wreszcie obietnicom ogromnych korzyści materialnych, i ryzykując życiem nie podpisał Reichlisty. Okupanci bardzo liczyli na to, pamiętając o jego niemieckim pochodzeniu. Dziadek miał powiedzieć wtedy, że ojczyznę już wybrał i nie zamierza opuścić jej w chwili próby. Po szoku spowodowanym zamordowaniem przez Niemców polskich profesorów na Wzgórzach Wuleckich we Lwowie jego największym pragnieniem stało się uratowanie jak największej liczby inteligencji, ludzi nauki, kultury, studentów. W jego Instytucie przy produkcji szczepionki schronienie znalazło tysiące ludzi, w tym również członkowie Armii Krajowej, a także ludzie pochodzenia żydowskiego. Wszystkim im groziło śmiertelne niebezpieczeństwo.

Szczepionka przeciw tyfusowi z narażeniem życia przemycana była (za zgodą dziadka) do getta warszawskiego i innych gett, a także do partyzantow i armii podziemnej.

Za zasługi na tym polu - pomoc w ratowaniu ludności żydowskiej - w 2003 roku Dziadek został uhonorowany medalem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata", przyznanym przez Instytut Yad Vashem w Izraelu. Po wojnie zamiast zasłużonego uznania spotkał go los tragiczny. Nikczemne pomówienia i oskarżenia, przed którymi nie mógł się bronić, a także brak entuzjazmu dla nowego, narzuconego ustroju, zmieniły jego życie. Pozbawiony kontaktów z zaprzyjaźnionymi naukowcami, izolowany i osamotniony był już całkiem innym człowiekiem, smutnym i rozgoryczonym. Znosił jednak swój los z godnością. Jak niezwykła była jego osobowość niechaj świadczy fakt, ze ogromna liczba jego dawnych asystentów i uczniów po dziś dzień walczy o przywrócenie należnej mu sławy.

My, jego rodzina, a zwłaszcza wnuczki nie miałyśmy pojęcia o jego dramatycznych przeżyciach. Pamiętamy go jako uroczego dziadka, który opowiadał o swoich niezwykłych podróżach i pasjach, spokojnego, życzliwego wszystkim człowieka.

Zmarł 11 sierpnia 1957 roku, jest pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.


Data modyfikacji strony: 2008-01-08


Powrót
Licznik