ZDZISŁAW OJRZYNSKI
Instytut Tyfusowy we Lwowie w świetle niemieckich dokumentów
Niemiecka machina wojenna rozpoczynając II wojnę światową była według jej autorów starannie przygotowana. Dziś można powiedzieć, że wiele problemów prowadzenia wojny nie zostało w odpowiedni sposób rozwiązanych. Dotyczyło to przede wszystkim idei wojny błyskawicznej "Blitzkriegu". Idea ta została zrealizowana w wojnie z Polską i na Zachodzie, lecz zawiodła w działaniach wojennych na Wschodzie. Przedłużające się działania wojenne, rosyjska zima, obejmowanie akcją zbrojną coraz to większych obszarów, narastający problem jeńców wojennych przy niewłaściwym przygotowaniu do tych problemów niemieckiej armii jak i jej służb sanitarnych postawiło dowództwo niemieckie w beznadziejnej sytuacji. Niemcy, ufni w swoją przewagę militarną nowoczesnej broni pancernej i lotnictwa, co zresztą potwierdziły działania wojenne w Polsce, Francji i w mniejszych państwach w Zachodniej Europie nie przewidywali, że oprócz oporu nieprzyjaciela przyjdzie im się zmierzyć i do tego w zupełnie innej skali z trudnymi warunkami klimatycznymi, z epidemiami biegunek, tyfusu brzusznego i plamistego oraz z innymi chorobami zakaźnymi. Dopiero po pewnym czasie Niemcy ocknęli się w co się wplątali - niestety, było wtedy już za późno. Przykładem tego jest list czołowego ideologa - rasisty dr. Rosenberga z dnia 28.03.1942 r. do marszałka Keitla w sprawie sowieckich jeńców wojennych, których wzięto do niewoli ponad 3,5 miliona. Niedożywieni, bez dachu nad głową, w zimowych rosyjskich warunkach, przy panującej epidemii duru plamistego oraz innych chorób zakaźnych masowo umierali, będąc jednocześnie poważnym zagrożeniem dla żołnierzy niemieckich. Chciałbym tu dodać, że z tej liczby około 2 milionów zostało przez Niemców zgładzonych. Dowództwo sowieckie nie było zupełnie zainteresowane losem swych żołnierzy, którzy dostali się do niewoli niemieckiej. Znamienna jest tu wypowiedź sowieckiego ambasadora Kołłątaja; "iż Związek Sowiecki nie zna pojęcia "sowieckiego jeńca wojennego", zaś wszystkich tych, którzy dostali się do niewoli Związek Sowiecki traktuje jako dezerterów, tak więc jeńców czekała niechybna śmierć, tylko że z rąk "współbraci". Epidemie nie ograniczały się wyłącznie do zgrupowania jeńców wojennych - tam bowiem, gdzie był głód, brud i wszy - tam zawsze istniała groźba śmierci. Mikat podaje, że w wojskach lądowych III Rzeszy zmarło z powodu tyfusu plamistego około 23 000 żołnierzy, Niemcy rzeczywiście bali się tej choroby, wobec czego usilnie pracowali nad sposobem jej leczenia. Do wybuchu II wojny światowej jedynym skutecznym i wypróbowanym środkiem przeciwko tej strasznej chorobie, zbierającej szczególnie w czasach wojny wielkie żniwo śmierci była szczepionka opracowana przez lwowskiego profesora, kierownika Katedry Biologii Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza dr. Rudolfa Weigla. Charakter postępowania prof. Weigla był typowy dla wielkiego humanisty, człowieka nauki - niczego ze swych odkryć nie ukrywał, chętnie udzielał wszelkich informacji, przez jego pracownie przewijało się wielu uczonych z całego świata. O wynikach stosowania szczepionki w różnych krajach świata wiedziano doskonale. W tym czasie poważne firmy farmaceutyczne, szczególnie niemieckie prowadziły intensywne badania i poszukiwania innych metod niż tych, jakimi posługiwał się prof. Weigl. Do firm najbardziej liczących się w świecie należały zakłady szczepionek Behringwerke w Marburgu-Lahn. Przeto, po wkroczeniu wojsk niemieckich do Lwowa w lipcu 1941 r. Niemcy postawili prof. Weiglowi kilka propozycji tak do jego osoby, jak i Instytutu Tyfusowego. Propozycja przyjęcia obywatelstwa niemieckiego, ku zdziwieniu Niemców została przez profesora odrzucona, a co do Instytutu Niemcy wysunęli następującą alternatywę: ponieważ szczepionka musi być produkowana i to w dużych ilościach pod kierownictwem prof. Weigla - wobec tego:
- Instytut musi być pod zarządem niemieckim cywilnym, Niemcy zapewnili profesorowi niezależność działania, samodzielność prac badawczych i możliwość decydowania o składzie personalnym Instytutu, z tym, że prof. Weigl nie miał prawa decydowania o dystrybucji szczepionki i jej dalszych losach. Profesor wybrał zależność od armii. Przy rozwijaniu się Instytutu z biegiem czasu znakomicie wykorzystał też możliwość decydowania o składzie personalnym placówki, stwarzając przez to bezpieczny azyl przede wszystkim dla polskiej inteligencji. W zaistniałej sytuacji ze strony armii niemieckiej kierownikiem został prof. dr Herman Eyer - pułkownik sztabu, będący jednocześnie szefem centralnej, podobnej placówki w Krakowie, na terenie tzw. Generalnej Guberni. W rozmowie z prof. Weiglem, Eyer powiedział, że już w końcu października 1939 r. postanowiono, aby w Instytucie Uniwersytetu w Krakowie stworzyć odpowiednio wyposażone laboratorium dla produkcji szczepionki przeciw tyfusowi plamistemu dla potrzeb armii niemieckiej oraz sojuszniczych mocarstw. Po placówce w Krakowie w 1940 r. powstało laboratorium w Rabce, a później, bo w 1942 r. powstała filia w Częstochowie. Według opinii prof. Eyera tylko szczepionka weiglowska dawała najlepsze rezultaty. Sąd swój Eyer oparł prawdopodobnie na wypowiedziach swego przełożonego prof. dr. Siegfrieda Handlosera, który znał wyniki badań prowadzonych od grudnia 1940 r. w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie w bloku 46. i w Netzweiler. Pierwsze ampułki szczepionki weiglowskiej znalazły się oficjalnie w HSIn-OKH (Instytut Higieniczno-Sanitarny armii niemieckiej) w Berlinie już 1 kwietnia 1940 r., a więc wtedy gdy Lwów był w rękach sowietów. Do l maja 1940 r. jak podaje Eyer w Berlinie było już 500 kompletnych zestawów szczepionki otrzymanych oficjalnie od sowieckiego sojusznika. Jak wynika z dokumentów zawartych w "Der deutsche Sanitatsdienst 1921-1945 Band 4, Teil C: Der Sanitatsdienst der Wehrmacht im. 2. Weltkrieg 1939-1945" oraz aktach procesu lekarzy niemieckich w Norymberdze od 25.10.1946 do 20.08.1947 r. przed Trybunałem Wojskowym Nr l ani razu nie padło nazwisko prof. Rudolfa Weigla jako tego, który miałby przekazywać szczepionkę do obozów koncentracyjnych w innym celu niż utrzymanie więźnia przy życiu. Powyższą notkę podaję dlatego, iż po wojnie w pewnych kręgach naukowych celowo rozpowszechniano fałszywe informacje o rzekomej współpracy prof. Rudolfa Weigla z niemieckim okupantem, aby w ten sposób torpedować Jego kandydaturę do Nagrody Nobla. Działalność Instytutu Tyfusowego we Lwowie pod kierownictwem naukowym prof. dr Rudolfa Weigla w okresie okupacji niemieckiej pod szyldem naczelnego dowództwa armii niemieckiej (OKH) stała się dla około pięciu tysięcy Polaków szansą przeżycia okrutnej wojny.
|