Kresowi Ormianie
Do dzisiaj, po wielkim kataklizmie II wojny światowej, po ekspatriacji, utrzymuję bliski kontakt i cenię sobie bardzo przyjaźń mego rodaka z Tłumacza, Ormianina, dr. Michała Nikosiewicza (mieszka od lat w Warszawie). Jest on żywą kroniką naszego miasta i prywatnym dyrektorem największego chyba w Polsce tłumackiego archiwum. Wizyta w jego mieszkaniu to wejście w świat mego tłumackiego dzieciństwa, odnajdywanie na starych fotografiach twarzy ludzi, których pamięć zatarła, a który nadal żyje w wydarzeniach radosnych i smutnych, o których mówią zgromadzone przez dr. Nikosiewicza listy, pamiątki, świadectwa i różne dokumenty oraz wspomnienia pisane po wojnie przez tłumaczan. Dzięki właśnie tym zgromadzonym materiałom tłumaczanie wydają już drugi rok swój kwartalnik pt. "Zeszyty Tłumackie". Dr M. Nikosiewicz z wykształcenia jest lekarzem, okulistą, jemu również zawdzięczamy integrację społeczności tłumackiej, był on bowiem inicjatorem zjazdów tłumaczan. Dało to początek zarejestrowaniu przed prawie 10-ciu laty Klubu Tłumacz przekształconemu w roku ubiegłym w Ogólnopolski Oddział Tłumaczan z siedzibą we Wrocławiu. Postać dr. M. Nikosiewicza - Ormianina, tak już zasłużonego dla ziemi tłumackiej wymaga odrębnego opracowania. W Tłumaczu, oprócz rodziny Nikosiewiczów, żyli, mieszkali i pracowali inni Polacy - Ormianie: Moszorowie, Mojsewiczowie, Isakiewiczowie, Agopsowiczowie, Jakubowiczowie. W powiecie tłumackim aż po Horodenkę,0ttynię, Niżniów były rozsiane majątki ziemskie należące do Ormian. W czasie "pierwszych sowietów" podzielili oni losy polskiego ziemiaństwa z tych terenów. Byli aresztowani, a rodziny ich wywożone na Sybir. Nigdy już nie powrócili do swojej ojcowizny - majątków malowniczo położonych na ziemi zadniestrzańskiej. Tak się składa, że zachowałam same ciepłe wspomnienia z kontaktów z Ormianami. Na przykład z czasów okupacji niemieckiej w Tłumaczu towarzyszkami zabaw, ale też i wojennych przeżyć były siostry Teresa i Halunia Złowockie, Ormianki ogniste z temperamentu i urody. Pochodziły z ziemiańskiej rodziny Jakubowiczów i wraz z matką ukrywały się w Tłumaczu, u p. Sokołowskich przy ul. Grunwaldzkiej. Zapamiętałam wydarzenie, które było dziełem naszej czwórki (one dwie i ja z siostrą). Otóż przez nikogo nie zauważone adaptowałyśmy gołębnik - stryszek nad budyneczkiem gospodarczym, stojącym w ogrodzie. Na dole były kury, króliki i koza. Zaczęły znikać w naszych mieszkaniach poduszeczki z kanap, dywaniki, koce i makaty. Siostry Złowockie dobrały się do matczynego kufra z przedwojennymi materiałami i przyniosły do kryjówki zwoje brokatów. Nasz stryszek stawał się buduarem lub wspaniałym wnętrzem wschodniego namiotu wezyra. Byłyśmy dumne i bardzo tajemnicze, leżąc na poduszkach czytałyśmy tam książki. Zbliżał się jednak front i gruchnęła wieść, że policja ukraińska chodzi po domach i wyciąga mężczyzn do kopania okopów. Właśnie trzech panów Sokołowskich i dwóch panów Kańskich z naszego sąsiedztwa zastanawiali się, gdzie by się ukryć. Jako najstarsza postanowiłam złamać przysięgę tajemnicy daną siostrom i wskazałam im naszą kryjówkę. Gdy niebezpieczeństwo już minęło, nasi panowie nie śpieszyli się zbytnio opuścić schronienie. Opowiadali potem o swoim zaskoczeniu, jak niespodziewanie znaleźli się w zaczarowanym, innym świecie. Ze wspomnień wojennych to wspólne przesiadywanie w piwnicy podczas bombardowania, gdzie zawsze miałyśmy sobie coś do powiedzenia, co pozwalało lepiej znosić strach. Była też okazja, by obserwować instalowane na naszym ogrodzie "katiusze" i patrzeć, jak ogniste miednice wylatują z szyn lecąc na sąsiednie wzgórza, gdzie jeszcze byli Niemcy. Panie Złowockie po wojnie osiedliły się w Gliwicach, doczekały się powrotu ojca z internowania na Węgrzech, pokończyły studia i wyszły za mąż. Bardzo żałuję, że dotychczas nie miałyśmy okazji skonfrontować naszych okupacyjnych wspomnień z Tłumacza. Natomiast już we Wrocławiu, ukochanym moim ormiańsko-lwowskim domem był dom Państwa Moszorów przy ul. Pugeta 6. Od lat przyjaźniłam się również z dwiema siostrami Romą i Mery. Ojciec ich, Jakub Moszoro, był lwowskim naczelnikiem Banku Gospodarstwa Krajowego, a po przyjeździe do Wrocławia wicedyrektorem Banku Gospodarczego. Był to dom zawsze otwarty dla młodzieży dzięki serdeczności śp. p. Moszorowej i śp. Romy. Przychodziło się do nich ze swoimi akademickimi problemami, a one pocieszały i starały się pomagać lwowskiej czy kresowej młodzieży. W domu tym zachowywano ormiańskie tradycje, np. zawsze intrygowały mnie suszone zielone czopki, na tzw. zupę horutową (tajemnicy ich wyrobu do dzisiaj strzegą Ormianki - lwowianki z Oławy). Obchodzono również ormiańskie wigilie w dniu 6 stycznia. W rodzinie p. Moszorów dzieci urodzone już we Wrocławiu były chrzczone w obrządku ormiańskim. Ceremonii dokonywał specjalnie przyjeżdżający z Gdańska Wikariusz Generalny ks. Kazimierz Filipiak. Pokolenia ormiańskich kresowiaków przybyłych do Wrocławia po wojnie przemijają. Dziś już prawnuki p. Moszorów wypełniają swoimi współczesnymi problemami ten wspaniały dom, który pozostanie w mojej pamięci z tamtych ciężkich, powojennych lat świecący zawsze patriotyzmem, religijnością i przychylnością dla człowieka. Mając tak wspaniałych ormiańskich przyjaciół, nic dziwnego, że poszukiwałam ormiańskiego życiorysu związanego z Kresami i Ziemią Tłumacką. W Polskim Słowniku Biograficznym - Kraków 1935 ~ znalazłam postać: Barącz Sadok Wincenty Fererjusz (1814-1892). Urodził się w niezamożnej rodzinie ormiańskiej w Stanisławowie, gdzie też ukończył szkołę powszechną i gimnazjum. Następnie był krótko nauczycielem w Ottynii pow. Tłumacz. W latach 1831-35 studiował filozofię oraz teologię na Uniwersytecie Lwowskim. Po studiach wstąpił do nowicjatu 00. Dominikanów w Podkamieniu pow. Brody. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1838 r. we Lwowie. Przebywał kolejno w konwencie lwowskim, żółkiewskim, a w roku 1846 został przeorem w Tyśmienicy, pow. Tłumacz. W roku 1851 wrócił do konwentu lwowskiego, potem po 4 latach wyjechał do Podkamienia i w tym klasztorze 00. Dominikanów przebywał bez przerwy do końca swego pracowitego życia. Był wzorowym kaznodzieją, prowadził żywot ascetyczny i oddał się całą duszą naukowej pracy historycznej. Był zaprzyjaźniony z dyrektorem Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Lwowie, dr. A. Bielawskim, który wspomagał go wydatnie w tej pracy, wypożyczając mu książki i udzielając wskazówek naukowych. Sadok Barącz opracował m.in. "Żywoty sławnych Ormian w Polsce" i "Rys dziejów ormiańskich". Klasztor OO. Dominikanów w Podkamieniu, w którym żył i pracował Sadok Barącz został spalony przez banderowców pod koniec ostatniej wojny. Wymordowano 800 Polaków, którzy z całej okolicy przyszli szukać tam schronienia. Spalono również bibliotekę klasztorną z bezcennym starym księgozbiorem. Ormianie byli znanymi i cenionymi kupcami, rzemieślnikami i artystami, słynęli zwłaszcza ze złotnictwa i obróbki szlachetnych kamieni. Obrotni kupcy znali języki wschodnie (turecki) i odznaczali się niebywałą przedsiębiorczością. Mieszkali w zwartych skupiskach na Kresach Wschodnich. Kazimierz Wielki w 1356 r. przyznał Ormianom prawo organizacji we własnych gminach. Statut ormiański sporządzony na przełomie XV i XVI wieku we Lwowie zatwierdził im król Zygmunt Stary w 1519 r. Głównym ośrodkiem Ormian, obok Lwowa, był Kamieniec Podolski, gdzie w XVI w. mieszkało 1200 rodzin ormiańskich. Posiadali tam własne szkoły, cztery kościoły i szpital. Organizacja gminy kamienieckiej była wzorem dla większości gmin ormiańskich na Kresach Wschodnich. Szczególnym miejscem dla Ormian był Lwów, gdzie osiedlili się już za panowania Daniela Halickiego. Istniał wówczas już kościółek pod wezwaniem św. Anny, a budowa katedry ormiańskiej miała miejsce już za panowania Kazimierza Wielkiego. Oprócz Lwowa i Kamieńca Podolskiego Ormianie osiedlili się na przestrzeni XIV - XVII wieku w Brodach, Brzeżanach, Horodence, Jeziomem, Kutach, Łucku, Łyścu, Mohylewie, Podhajcach, Stanisławowie, Śniatyniu, Tyśmienicy, Tłumaczu, Złoczowie i Żwańcu. Wszędzie zajmowali się głównie handlem i rzemiosłem, wytwarzali kobierce, pasy słuckie, wyrabiali uprząż i wyprawiali futra. Dworowi królewskiemu w Rzeczypospolitej służyli jako tłumacze znając języki wykupywali jeńców polskich z rąk tureckich i tatarskich. Wielkim przyjacielem Ormian był Jan III Sobieski, który zatrudniał ich jako sekretarzy. Lwowscy Ormianie byli bardzo zamożni. Jednym z nich był właściciel kamienicy na Rynku lwowskim, Krzysztof Bematowicz, który od Władysława IV otrzymał tytuł sekretarza królewskiego. Ostatnim arcybiskupem obrządku ormiańskiego na stolicy archidiecezjalnej we Lwowie był arcybiskup Józef Teodorowicz. Do 1939 roku w archidiecezji tej pracowało 20 księży, a zakonnice prowadziły szkołę dla dziewcząt. Istniała także bursa dla chłopców imieniem biskupa Torosiewicza i działał ormiański bank "Mons Pius". Wybuch wojny w 1939 r. spowodował, że Polacy i Ormianie podzielili bez reszty wspólny tragiczny los. Po wojnie bardzo ważnym wydarzeniem była wizyta w Polsce Jana Piotra XVIII Kaspariana, Patriarchy - Katolikosa Ormian katolików, który dnia 3 IX 1989 r. ukoronował cudowny obraz Matki Bożej Łysieckiej w kościele św. Trójcy w Gliwicach. W dniach 25 V. do 6 VI 1997 r. miała miejsce druga wizyta duszpasterska Jana Piotra XVIII Kaspariana, ormiańskokatolickiego Patriarchy - Katolikosa. Wizyta zbiegła się w czasie z 46 Międzynarodowym Kongresem Eucharystycznym we Wrocławiu. Po tej drugiej wizycie w Polsce do ormiańskiego Kościoła Św. Trójcy w Gliwicach nadeszła Bulla Patriarchalna do Czcigodnego i Ukochanego ks. Józefa Kowalczyka, głosząca: "Dla docenienia Księdza wieloletniej, przynoszącej wiele owoców pracy, mocą Naszej władzy patriarchalnej, nadajemy Księdzu godność KERCHARKELI - z prawem używania krzyża napierśnego i pierścienia. Datowana: Dań w Bzommar 14 października 3997. W Gliwicach jest Związek Ormian w Polsce im. Ks. abpa Józefa Teodorowicza. Prezesem jest Juliusz Andrzej Sikorski. Związek wydaje miesięcznik pt. "Posłaniec św. Grzegorza Oświeciciela". Redaktorem naczelnym jest Andrzej Bohosiewicz*. Natomiast w Krakowie istnieje Ormiańskie Towarzystwo Kulturalne - prezes Adam Terlecki. W dniu 2 maja 1998 zorganizowało ono IV Ogólnopolskie Spotkania Środowiska Ormiańskiego, poświęcone postaci ks. abpa Józefa Tedorowicza w 60 rocznicę śmierci. Tak obecnie wygląda społeczno-religijne życie Ormian w Polsce. Na zakończenie przytoczę słowa o Ormianach z Bulli Patriarchalnej Jana Piotra XVIII: "Z przyczyn historycznych zapomnieli macierzystego języka, ale przywiązani są do swojego pochodzenia i tożsamości kulturowej."
* Czasopismo to nie jest już wydawane (informacja ta z dnia 9.03.2004 pochodzi od p. Adama Terleckiego) |