Artykuły o Lwowie

[W sowieckim Lwowie (2001)]
[ Polska-Ukraina (1998)]
[Mit Lwowa (1999)]
[Orlęta na zgodę...(1999)]
[Tam szum Dniestru (1998)]
[Orzeł i tryzub (2000)]
[Orlęta dla orłów (2002) ]
[Geniusz: gen i już - Stefan Banach (2002) (2002) ]
[Autonomia dla Galicji? (2002)]
Klucz do Cmentarza (Orląt) - Newsweek (2002)]


Bez krawatów


Polska-Ukraina: Dobrze na górze, gorzej na dole


ZDZISŁAW RACZYŃSKI
POLITYKA nr 41/1998

Od czasu, kiedy puczyści przetrzymywali tu w sierpniu 1991 w areszcie domowym Michaiła Gorbaczowa, dom wypoczynkowy Zaria na Krymie, znany bardziej jako "dacza Gorbaczowa w Forosie", cieszy się niedobrą sławą. Prezydent Ukrainy Leonid Kuczma, chociaż jest pragmatykiem wolnym od przesądów, na wszelki wypadek wybrał sobie na krymską rezydencję pensjonat oddalony o kilka kilometrów w stronę Jałty. I tam spotkał się z głową państwa polskiego.

Na popołudniowe rozmowy z Aleksandrem Kwaśniewskim Leonid Kuczma przybył ubrany w ciemny garnitur. Na widok polskiego prezydenta w białych spodniach i płóciennej koszuli Kuczma zdjął krawat i oddał go ochronie. Ten gest z krawatem oraz szeroki uścisk miały symbolizować nie tylko bezpośredni, nieformalny charakter piątego już w tym roku spotkania prezydentów Polski i Ukrainy, ale i tę szczególną atmosferę zaufania i zrozumienia, jaka cechuje stosunki między dobrze znającymi się przyjaciółmi. Strategiczne partnerstwo Polski i Ukrainy, o którym Leonid Kuczma i Aleksander Kwaśniewski zgodnie mówią, że nie jest deklarowanym hasłem, lecz faktem, jest co krok wystawiane na trudne próby, a przyjaźń prezydentów z trudem przekłada się na codzienną praktykę.

Obroty w handlu zagranicznym zwiększyły się w ub.r. do 1,6 mld dolarów (jak na potencjał i potrzeby obu państw, w których mieszka łącznie prawie 100 mln ludzi, wielkość mało imponująca), ale tempo wzrostu rejestrowanej wymiany spada: z 213 proc. w 1995 r. do 103 proc. w I półroczu 1998. Lista problemów do rozwiązania - patrz obok - jest dłuższa niż dokonań.

Po rozmowach, zapytany o przyszłość projektu transportu kaspijskiej ropy przez Ukrainę i Polskę do zachodniej Europy, Leonid Kuczma odpowiedział: "Gdyby to zależało tylko od nas, prezydentów, rurociąg z Odessy do Płocka pewnie już by funkcjonował". Była w tej metaforze nie tylko konstatacja ograniczonej siły sprawczej politycznej woli przywódców obu państw; pobrzmiewało w niej wezwanie do cierpliwości i do zrozumienia skomplikowanej sytuacji, w której znajduje się ukraiński prezydent.

Polska i Ukraina są sobie niezbędne. Tę geopolityczną rzeczywistość dobrze rozumieją elity w Warszawie i w Kijowie. Im bliżej jednak miejsc, gdzie San wymywa kości ofiar bratobójstwa, tym gęstsza podejrzliwość i trudniejsza do przezwyciężenia niedobra pamięć. Są też - i w Polsce, i na Ukrainie - siły, które z historii chciałyby uczynić instrument w wewnętrznych politycznych bataliach. Czasami powoduje nimi przekonanie o posiadaniu monopolu na prawdę o przeszłości, czasami - polityczna zawiść.

Leonid Kuczma obiecał polskiemu prezydentowi, że jeszcze w tym roku stanie obok niego na Cmentarzu Łyczakowskim, by, oddając hołd pamięci poległych w polsko-ukraińskich walkach 1918 r. o Lwów, potwierdzić wolę pojednania. Elity polityczne Ukrainy pamiętają słowa Zbigniewa Brzezińskiego, który przyjmując w końcu września tytuł honorowego obywatela Lwowa, przywołał wzór niemiecko-francuskiego pojednania na cmentarzu pod Verdun. Leonid Kuczma pamięta też wizytę Aleksandra Kwaśniewskiego na ukraińskim cmentarzu w Jaworznie i zdecydowane wsparcie, udzielone przez Polskę Ukrainie w jej staraniach o dwumiliardowy kredyt z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ale prezydent Kuczma ma za rok wybory i nie może już liczyć na sympatię całej wschodniej Ukrainy, której głosy zapewniły mu elekcję przed trzema laty. Jeśli myśli o wygranej, musi uwzględnić wyborców w zachodniej Ukrainie, bardziej podatnych na hasła radykalnych narodowców. Wreszcie Ukraina boryka się z poważnymi problemami gospodarczymi, które w części tylko są następstwem kryzysu rosyjskiego.

Politycy w Warszawie muszą więc znaleźć ten wąski przedział oddziaływania na Ukrainę, by z jednej strony zachęcić Kijów do uwzględniania polskich interesów, w tym także związanych z martyrologią naszego narodu, z drugiej jednak - aby nie być posądzonym o wywieranie presji. W młodym państwie ukraińskim, w którym nawet komendy w armii wydaje się po rosyjsku, kwestia poczucia własnej wartości jest szczególnie drażliwa. Prezydenci nie muszą przekonywać się wzajemnie o swoich intencjach. Obaj muszą jednak przekonać swoich rodaków. Wydaje się, że Leonid Kuczma ma z tym więcej trudności.

Incydenty lwowskie

Już po spotkaniu prezydentów "nieznani sprawcy" zachlapali farbą tablicę polskiego liceum we Lwowie, a na jego drzwiach napisali: "Precz Polacy". Obok liter "PL" umieścili symbol swastyki. Niewyjaśniona pozostaje sprawa zmiany polskich napisów na Cmentarzu Łyczakowskim. Ukraińska ekipa konserwatorska zniszczyła napis "Módlcie się aby Polska była dobra i boża" na grobowcu Wandy Czartoryskiej, zastępując go tekstem ukraińskim, z którego w dodatku wynikało, że do grobowca Czartoryskich dokwaterowano inną rodzinę.

Tradycyjnie jednak, miejscem wywołującym najżywsze - i najgorsze - emocje w stosunkach polsko-ukraińskich jest restaurowany Cmentarz Orląt Lwowskich. Ostatnio kryzys wywołała decyzja dyrektora cmentarza o wstrzymaniu odbudowy panteonu, a następnie jego zbezczeszczenie przez "nieznanych sprawców", którzy ochlapali pomnik farbą i wymalowali na nim swastykę. Dyrektor cmentarza twierdził, że polska ekipa konserwatorska naruszyła warunki porozumienia polsko-ukraińskiego (jeśli chodzi o terminy i zakres prac) dotyczącego odbudowy nekropolii. Polacy zaprzeczają i podkreślają, że nawet jeśli dyrektor miał zastrzeżenia, powinien zwrócić się z nimi do mera miasta, a ten do polskiego konsulatu.

Decyzja została nagłośniona w licznych artykułach prasowych, które z kolei cytowała lwowska telewizja. Mówić wręcz można o kampanii medialnej, w której powszechnie szermowano hasłami patriotyzmu, dumy narodowej, stwierdzeniami, że Cmentarz Orląt jest "symbolem zniewolenia Narodu Ukraińskiego". Sytuację pogarszał fakt, że oddanie odbudowanego cmentarza przewidywano na 1 listopada, dzień Wszystkich Świętych, ale również rocznicę wybuchu walk o Lwów i powstania niepodległej Ukrainy. Mimo że, jak podkreśla polski konsul RP we Lwowie Piotr Konowrocki, data ta nigdy nie była oficjalnie potwierdzona, a u źródeł pomysłu była idea pojednania i wspólnego oddania hołdu ofiarom bratobójczych starć, Ukraińcy odebrali ten termin jako świadomą zniewagę.

Konsula Konowrockiego cieszy, że co prawda z opóźnieniem, ale jednak, władze miasta potępiły zbezczeszczenie Cmentarza Orląt i wyraziły nadzieję, że incydent nie zaszkodzi atmosferze rozpoczynających się we Lwowie 4 października Dni Kultury Polskiej. Konowrocki uważa, że załagodzeniu napięć świetnie przysłużyłoby się zamknięcie sprawy ukraińskich miejsc pochówku w Polsce. Tak jak my patrzymy bacznie na Lwów, tak Ukraińcom nie umyka nic, co się dzieje w Przemyślu i okolicach.


[W sowieckim Lwowie (2001)] [ Polska-Ukraina (1998)] [Mit Lwowa (1999)] [Orlęta na zgodę...(1999)] [Tam szum Dniestru (1998)] [Orzeł i tryzub (2000)] [Orlęta dla orłów (2002) ] [Geniusz: gen i już - Stefan Banach (2002) (2002) ] [Autonomia dla Galicji? (2002)]


Powrót