TYLKO WE LWOWIE


Niech inni sy jadą, dzie mogą, dzie chcą,
Do Widnia, Paryża, Londynu,
A ja si ze Lwowa nie ruszym za próg,
Ta mamciu, ta skarz mnie Bóg!

Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze jak tu?
Tylko we Lwowie!
Gdzie pieśnią cię budzą i tulą do snu?
Tylko we Lwowie!

Czy bogacz, czy dziad, tam jest za pan brat,
I kużdyn ma usmiech na twarzy,
A panny to ma słodziutki ten gród
Jak sok, czekolada i miód!

Więc gdybym miał kiedyś urodzić się znów,
To tylko we Lwowie!

Tońko pisze list


za książką Stanisława Machowskiego "Bernardyński mijam plac" wyd. przez Ossolineum, 1989

TOŃKO: Uch!
SZCZEPKO: Serwus. Na miłość boski, co ty robisz Tońku?
TOŃKO: Ni widzisz, co robim, ży si pospytujisz? Naliwam wody du beczki. Oj!
SZCZEPKO: Ta widzy, ali na cu ci taki wielgi beczki wody? Bedzisz ogórki kwasił, cy co?
TOŃKO: Żadny ogórki ni bedy kwasił, inu sy raz konic zrobim w ty beczcy, bedziesz widział... puczekaj chwileczki, zara bedziesz widział.
SZCZEPKO: Tońciu! Pumyleni na ciebie zaszłu? Co tobi od raz si stanełu? Co ty tak stenkasz? Jaki konic bedziesz robił w ty beczcy?
TOŃKO: Słuchaj Szczepan: ja si w ty beczcy utopim dzisia!
SZCSZCZEPKO:ZEPKO: Mamuńciu złota! Ludzi ratujci, Tońciu świrka dostał! Tońciu, zbudź si z tego pumylenia, Tońciu zbudź si!
TOŃKO: Ja ni mam świrka Szczepan, ni! Inu jak bedzi jeszcze trza, tu si na zichir utopim w ty beczcy.
SZCZEPKO: Po cu si masz topić Tońciu, cu si stału? A poza tamtym, chto si topi w beczcy.
TOŃKO: W stawi ni bedym si topić, bu moży chto, broń Boży, na moji niszczęści przylecieć na ratunyk, a zresztu ja si bedy topić dupiru wtedy, jak putrzeba przyjdzi.
SZCZEPKO: Ta powidz nareszci, kiedy przyjdzi ta potrzeba?
TOŃKO: Widzisz Szczepciu, kulego złoty, ten hak na ściani, tam o, na górzy?
SZCZEPKO: Widzym! Nu to co?
TOŃKO: Pod tym hakim bedzi stać ta o setna beczka z pełnu wodu.
SZCZEPKO: Nu?
TOŃKO: Na tym haku ja si puwiszym, a dupiru wteda jakby si szpagat urwał... tu ja wpadnym do ty beczki i utopim si na śmierć, bu ni umim pływać.
SZCZEPKO: Tońciu, Tońciuniu, Tońciuniuńciu, przyjacielenciu, ta powidzży twemu kulegowi Szczepciowi, bez co te wszystki śmiertelny zachcianki, powidz?
TOŃKO: Szczepan, błąd mi si czypia głowy. Karolcia mnie puściła w tromby. Zyrwała cały ukuliczność ze mnu na amen.
SZCZEPKO: A o, Karolka - z jaki przyczyny?
TOŃKO: To wszystko bez ty Pitrasiński z naprzeciwka! Ali to długi gadani byz putrzeby, a bez tyn czas woda wywitrzeji, a jeszczy muszy skoczyć du sklepiku pu szpagat.
SZCZEPKO: Tońku, jak ni powisz, co i jak, tu ci kroku ni dam zrobić!
TOŃKO: Zdybałym ci pozawczora stary Pitrasiński i tak o, bałak za bałakiem, słóweczko za słóweczkim, aż onasi mi puspytaji, kiedy ja si bedy z Karolciu żenił. A ja mówim, ży ruboty ni mam, tu z czym si ja bedy kułtunił. A ona, ni z tegu, ni z tegu, tak o gada:"Ta Karolci stary maju chałupy i trzy ćwirci morga pola z sadym za Łyczakowski rugatku" a ja mówim: Nu tu co, ży maju, jak intabilacja stoi na starych, a ni na Karolci". I tak o, ja pucałował w renki i poszydym.
SZCZEPKO: Nu ali co to ma du ty beczki z wodu?
TOŃKO: Słuchaj, słuchaj, inu dalij. Stara mantełepa Pitrasińska nima lepszy ruboty, nic ni rubionca, leci du Karolci chałupy i narubiła intryguncji i nabrechała, ży ja mówił, ży ja si z Karolciu ni ukułtunim, zakim ni przypiszu intabilacji chałupy i parceli na mni.
SZCZEPKO: Tońku! Ta jakby tak na mni to trafiłu, tubym ji puścił zy dwa kuferki na głowy, nawyt bym ni powiedział - przepraszam.
TOŃKO: Ta ona warta, ali baby ni bedy świcił. Taki już moji szczęści, złe ludzi zazipali mi moji Karolci.
SZCZEPKO: Durny wariat, ta trza byłu prawować si o prawdy. Pitrasiński zaponońc na chwilki, ży baba i wyświcić, i facki, a du Karolciów starych pononć na nogi i puwiedzić" "Przypraszam, tak jak ... ta skąd, z jaki racji", a du Karolci: :Ty mnie znasz z ty strony, kubito?"
TOŃKO: Nawyt si boim iść - bu zła jak osa. Szczepan, szkoda kuzdy słowu, abu si zabijim, abu sy śmierć zrobim, abu umrym. Jednu z tych trzoch - zichir.
SZCZEPKO: Jak si boisz do ni iść, tu pisz list.
TOŃKO: Ta udpisałym z taki ksionżki, gdzie so różny listy dla okazji, z kużdego listu wziołym po trochi, ci si nadawału, ali to ni pomoży.
SZCZEPKO:A nu pokaż, Tońku.
"Najdroższa Karolciu! W tym uroczystym dla Pani dniu proszę przyjąć wyrazy najgłębszego współczucia, bo życie moje to jak liść wiatrem miotany. Stłumione westchnienie szczęścia poprzez ból i łzy, a kłębowisko myśli jak węże kręci się i kręci, aby paść na serce kamieniem". Ta chto si bedzi paść kamienim? Jaki wenży? Kto si pasi kamieniami? Co ty nagrypsał? Taż to jaki gratulacji na pogrzyb.
TOŃKO:Ta bu tam ni byłu w ty ksionżcy coś akuratnego o beczcy i o intabilacji, tu ja napisał to, cu byłu najżałośniejszy.
SZCZEPKO:To tak akurat jakbyś karawaniarza w uniformi na wysylisko puprosił. Gdzie to jednu przyz drugi. Ja ci pudyktuji list, tu bedzisz dupiru widział, co to tyligencja, a co ni.Bierz papir i pisz!
TOŃKO:Dobrzy Sczepciu. A du pełny beczki, tu ja sy późni duleji, inu żyby mi sklepiku ni zankneli... bu ten szpagat.
SZCZEPKO: Siadaj i pisz, bu cienty jezdy... grypsaj! "Karolka..."
TOŃKO:Szczepciu, moży napisać "Najdroższa:?
SZCZEPKO:Tera ni ma "najdroższa". Pisz: "Karolka! Ja najsampirw du ciebi ni tenda, ni tamtenda, ali żałość w sercu mam! Co wim, tu wim, ali co mi boli, to tyż wim. A ty nie wisz". - Ta kropki daj na doli, tu bedu dwie.
TOŃKO:Ta czekaj, ta jak dam na doli, tu bedu dwie.
SZCZEPKO:Niech bedu dwie. Pisz dalij!..."Ciebi Karolciu mam w sercu - a twoi chałupy, twój sad razym z twoim majontkim...ni! Jak wy wszystki magli dać wiary ty Pietrasiński, ży dwoch menżów jak dembów du grobu zapendziła?"... Ta pytani zrób! Ta pytani zrób! Ta zrób du chulery cienżki pytani!
TOŃKO:Co chcesz ud moi duszy. Ona i tak jednu renku, jednu nogu z tamtegu świata. Ta jaki pytani?
SZCZEPKO:Ta zrób taki zakrencony krzyknik z kropku!
TOŃKO:Nu fajno, już krencym
SZCZEPKO:A o plamy zrobił. Zliż to. Pisz dalij. Gdzie ty trzymasz?
TOŃKO:"Du grobu zapendziła..."
SZCZEPKO:"Niech Szczepku powi, co un o mni wszystko wi, co ja jedyn i w ogóli. Niech Bańdziuchowa, krzestna matka puświadczy, niech wszystki na moji ulicy puwiedzu, ży ja si móg żenić z Franku, ży ji ojcic chciał mi du Franki dodać budki inwalidzki..."
TOŃKO:Szczepciu, ta un to wyraźni ni mówił...
SZCZEPKO:To ni szkodzi, w miłośnym liści musi być trocha kłamstwo, pisz dalij: "Ali ja ciebi Karolciu wiency kocham, jak budki inwalidzki na całym świeci..."
TOŃKO:Szczepciu, dodaj trocha miłośny umasty.
SZCZEPKO:Fajnu, zara idzi umasta. Pisz! "Ta ty Karolciu moji rzęsko w oczach. Ja byz ciebi już dwa dni nic w giembi ni miał..."
TOŃKO:Szczepku, to ni całkim prawda. Dupirum co zjad szkwarczki z chlebym.
SZCZEPKO:To ni szkodzi. Ona ni musi wiedzić! Pisz dalij: "Jak ty do mni si ni nawrócisz, tu ja usobnu siebi, usobnu ciebi i usobnu nas dwoch zabijim..." Gdzie ty trzymasz?
TOŃKO:"Zabijim!"
SZCZEPKO:Pisz dalij, tera idzie wirszyk, toś taki umasty nigdy ni słyszał. Pisz ładni: "Jak my si zabijemy, napiszemy sobi, śrybny litera, złoty numera, jaka wielga miłość leży w tym grobi. Czegu ci życzy twój kuchajoncy na wieki Antoni" - Napisałyś?
TOŃKO:Napisałym: "Antoni"
SZCZEPKO:Tera zapal sobi cygaru, a ja pulecym du krzynki rzucić list... Czekaj, chtoś puka...
TOŃKO:Ni wpuskaj nikogu nikogu do mni. Ja nie chcym nikogu przed śmierciu widzić.
SZCZEPKO:Zara, zara... ja inu zubaczym, chto to... Tońku, szpanuj, chto przyszyd?
TOŃKO:Karolcia moja złota śliczna, Karolcia, Szczepciu, wyliwaj wody z beczki...

O królu Janie Sobieskim

TOŃKO:Szczepciu! Coś tak zadar głowy du góry - ni widziałyś pumnika?
SZCZEPKO:Wzglendym usoby tego pumnika - to ja wim wszystko, według te ukuliczność, ży wczora z rania, jak ja tu stał, tu ci przyhulała ze setka abu dwie, e, ni - dwie ni byłu... ali setka zichir, mikrusów z wiankiem, a pruwadził ci ich jakiś panisku, zichir pryfesur, i co bedy dużu gadał - mondra rada, krótki słowu - wzioł ci un tym mikrusum bałak ruzwodzić wzglendym tegu, co to jest ten pumnik, ży na koniu siedzi i ma taki duży węsa. Kapujisz?
TOŃKO:Abu ja sam nie wim, chto to jest ten pumnik, żyby ja si miał kogu pospytywać? Ta to III Jan Subieski, król.
SZCZEPKO:Aliż ty mondry, mondry, jak tam stoi napisany - ali co un za jedyn, chto jegu ojcic, matka, dziadyk, babka, gdzie un był, co un robił i bez co umar?
TOŃKO:Abu ty wisz?
SZCZEPKO:Pewni, ży wim, bu jak ten pryfesur wczora bałakał do tych mikrusów, to ja sy stanoł zara koło niegu i słyczałym każdy słoweczku.
TOŃKO:Siendnij ty sy tu Szczepciu kuło mni, bu mnie syrdeczni nogi zboleli i powidz, co un bajtlował.
SZCZEPKO:Wziąwszy, ży ten pumnik si urodził - to un si urodził... ja sy juz zapomniał, gdzie, ali niedaleku, ja sy późni spomny, to ci powim. W kuzdym razi urodził si gdzieś tera w sierpniu.
TOŃKO:Ta chiba umar, ni si urodził.
SZCZEPKO:A ty sy myślisz, że trzysta roki temu nie był sierpiń?
TOŃKO:To to, juz trzysta roki temu? Popatrz si Szczepciu, jakby un żył du tera, to byłby syrdeczny staruszyk z niegu, ni?
SZCZEPKO:No jo, zichir - tak z rachunku wychodzi. Ali wary ci wiedziec, ży zakim un umar, to si urodził najsampirw.
TOŃKO:To to, ja wim tyż.
SZCZEPKO:Nu, trocha kapujisz! Ali słuchaj ud puczontku. Subieski Jan III, król, był z lepszy familii. Jegu Ojcic był tyż Subieski, inu Jakub. A wisz, czym un był ten Jakub Subieski?
TOŃKO:Ta co ni mam wiedzić. Jakub był ojcic Jana. Samyś dupiru co mówił. Zapomniałyś?
SZCZEPKO:A o, ojcic! Ta pewni, zy ojcic. Ali poza ojcym, czym un był? Z czegu un chlib jad?
TOŃKO:Ta co un si miał turbować o chlib, jak un syna królim miał.
SZCZEPKO:A ty sy myślisz, ży un si od raz urodziłna troni i w kuroni. Zakimpirw un dostał pusady króla, tu mu nasampir ojcic chlib dawał, du szkoły go posyłał i du gimnazji zagranicy, du Anglii, du Hulenderii, bu jegu ojcic sam uczony był.
TOŃKO:To si inu na niegu pupatrzyć, jak un siedzi na koniu, to zara człowik widzi, ży tu z jakiś lepszy hrabioski familii.
SZCZEPKO:Ojcic Jakub mondry ksionżki pisał. Taki mondry bendoncy dobrzy wiedział, jaki ruboty synowi wyszukać.
TOŃKO:To im fajnu byłu na świeci.
SZCZEPKO:Z piniendzy strony tu im bajnu byłu, ali kuzdy jedyn ma swego mula. Patrz si braci, co za niszczęści gu spatka. MIał ci Subieski dziadka i brata Marka, i co ty ni powisz, Turku gu ci zabili.
TOŃKO:Ojojoj, co za niszczęści! Ja miał dziadka na Znisieniu, to ci gu tyż...
SZCZEPKO:Co ty si przyrównujisz, un miał dziadka Żółkiskiegu, ży ud niegu Żółkieska rugatka si nazywa. Un był wielgi żołnirz, urderów miał, medalów i krzyżów...
TOŃKO:Zabili ich na śmierć! Tak o, byz dania racji? Taż to inu siadać i renki łamać na taki niszczęści!
SZCZEPKO :Ni, to un ni robił. Inu sy wziol du serca taki przysingnienci, ży tak bedzi tych Turków kafarów świcił, żyby ich pomsta wzieła za jegu bidny familii.
TOŃKO:Ta un zichir du nich bu oni zdaji si gdzieś daleku, aż w Afrycy miszkaja, cy gdzie.
SZCZEPKO:Un du nich ni putrzebował jechać, oni mu samy pud cyzoryk wleźli.
TOŃKO:: A to frajery.
SZCZEPKO: Jo frajery, brałbyś. Ja ci powim tylko ty la, źy te kafary zagięli sobi pazur na naszy polski ziemi, zwonchali si z jakimiś kuzakami i ditko ich wi z kim, chcieli sy cały Polski chapsnońć dla siebi, cały majontyk zasmytrać i,zawiść du siebi, du ciepłych krajów, i słuchaj, co za ukropnusć chcieli zrobić - oni chcieli chrześcijański religii katulicki na swoji wiary ubrócić.
TOŃKO:: Ludzi na fałszywy wiary nawrócić? Taż to kafary, to dziki ludzi, ludujady.
SZCZEPKO: Właśni za tu, ży uni taki so, tu taki strach na wszystkich przyszyd...
TOŃKO: A Subieski król tyż zichir bidastwu tremy miał, żyby gu ni zabili.
SZCZEPKO:Ali gdzie, braci! Ty gu nie znasz co to za mur owić, człuwieczy! Za własny piniendzy zbira wojsku, samych uchutników, daji ci im z własny kiszeni legung i mynaż, a dla swoich huzarów dzylazny ubrania zy krzydlami...
TOŃKO: A na co żołnirzowi krzydla?
SZCZEPKO: Ty sy pewni myślisz, ży to taki krzydlu jak dla aniołka na jasełka? Ali to ni taki krzydłu. To byli dzylazny krzydla, ży si ich przyczypiału du plecy i jak taki huzar wzioł na koniu tengi galup, to te krzydla furczeli du wiatru, i jako oni furczeli, tuk un si bał i jeszczy lepi gnał du przodu.
TOŃKO : Ali patrz tu Szczepciu, na kunia, jaki mondry, miał stracha i leciał du przodu. Nasz kuń to by zara wyrywał nazad jakby si bał.
SZCZEPKO: Aliś ty durny Tońku, ta gdzie kun miał wyrywać, jak mu z tyłu furczalu.
TOŃKO: A jo, jo, zichir, zichir, jak masz recht to recht.
SZCZEPKO: Jak un ci zebrał to wojsku i poszyd na wojny, tu chłopy furikowali za nim jak wariaty, bu un sam, na samym frond knajal zy szablu na kuniu, ni chował si, ni, a świcił - niech renka boska broni!
TOŃKO: A oni zichir żar a zrobili rikcuk.
SZCZEPKO: Ta gdzie taki udmienic da ci od raz spokój. Pcha un ci si wciongli i wciongli, i zapchał si aż pod Lwów.
TOŃKO: Joj!
SZCZEPKO: Ty by inu stenkał i stenkał. Jakby Subieski król tak stenkał jak ty, to byłbyś Tońku dzisiaj u Turka, jegu baby pilnował. Ali un ni stenkał, inu ci im takiegu bobu dal pud Lwowym, ży Turki leżeli na polu jak kluski na stulnicy.
TOŃKO: Subieski zichir zara dostał wirtuti i militari i krzyż waleczny za tu buhaterstwu?
SZCZEPKO: Abu un putrzebował dostać! Jak byłby chciał, to móg sy wziońść i sto, i milion krzyżów. Przeci un był królim!
TOŃKO: Ta jeszczyś ni mówił,.zy un dekryt na króla.
SZCZEPKO: Wszystko od raz ni mogim ci mówić. Za te wszystki dobry ruboty, ży un zrobił, zrobili ci go królim, a sam papiż wystawił ci mu świadestwu, źy un jest najwienkszy i najlepszy katulik miendzy katolikami i chrześcijanami.
TOŃKO: Sam papiż! Powidz sam Szczepciu, taki świadestwu ud papiża, tu świentuść. A jaka to prutekcja taki list, ni Szczepciu?
SZCZEPKO: Król Subieski miał już w sobi taki iskry boży ud malentkości. Bu wartu ci wiedzić, ży jak un był jeszczy taki malentki mikrus, ży dupiru si urodził i jak jegu chrzcili, tu jak ci gu braci pułużyli na stali, tu un pęk.
TOŃKO: Chto pęk?
SZCZEPKO: A o durny puspytani. Ta chiba ni król, inu stół.
TOŃKO: Ta co to za niesumiennuść z familii strony tak dzieckim malentkim w stół rypnonć, żyby aż pęk. To ni ładni.
SZCZEPKO: Ta to ni z tegu, żyby nim był chto, broń Boży, rzucił, inu oni gu pułużyli ledziusieńku, a Pan Bóg dał taki znak boski, ży kazał stołowi, aby pęk., i żyby ludzi wiedzieli, ży z tegu malentkiegu Jaśka bedzi kiedyś wielgi król Jan.
TOŃKO: To takuj cud z jasnegu nieba. I z tegu wychodzi, źy sam Pan Bóg chciał, aby un został królim.
SZCZEPKO: I właśni wteda chcialym ci puwiedzić, jak Subieski już był królim, to te Turki widzieli, ży du Polski ni maju po cu przychodzić, bu zamiast forsy to inu baty zbiraju, tak ci oni, ży serdeczni zachłanny byli, puzbirali na świżu setny wojsku, zrubili sy apetyt na Austryi i walu wprost du Widnia. Jak te Niemcy, Austryjaki zubaczyli, źy Turki już kołu rugatki, tu ci im włosy stanęli na głowi i ty sy myślisz, gdzie hulaju?
TOŃKO: Wyrywaju du miasta.
SZCZEPKO: Ali gdzie! Austriacki cysarz posłał swujegu fagasa du Subiskiegu i jak ci ten fagas ni zaczni skomlić i prosić o zmiłuwani, jak ci sam papiż ni zaczni prosić...
TOŃKO: Sam papiż!
SZCZEPKO: Jo, jo. Jak ci oni ni zacznu prosić naszegu króla, żyby ich ratował ud niszczęścia, tak ci Subieski, fajny chłop, trombi na alarm, swoich huzarów zbira i jedzi du Widnia.
TOŃKO : Jaka dobroć serca, jaki dobry wychuwani!
SZCZEPKO: Co si pytasz! Złoty chłop był ten nasz król, szczyra dusza. Przyjiżdża ci un zy swujemi harbuzami du Widnia i szpanuji, a tu Turki już inu du miasta wchodzić.
TOŃKO: Nu i co, prendzy, prendzy...
SZCZEPKO: A o, prendzy, prendzy. To tak prendko ni idzi.
TOŃKO: Ta ja si inu bał, żyby du miasta ni wleźli.
SZCZEPKO: Najsampirw zakim pujechał du Widnia, tu pużegnał si zy swoju żonu, ży si nazywała Marysieńka.
TOŃKO: Śliczni.
SZCZEPKO: A bu un jo syrdeczni kochał całym sercym i zawdy jak była bitka, to co trochi Turków wyświcił, tu zara do ni list pisał.
TOŃKO: To ci uczdwość miłosna.
SZCZEPKO: Jak si pużegnał z babu, tu stąpił du Matki Boski Czenstuchoski i pumodlił si, bu un wszystku ud Pana Boga zaczynał i za tu Pan Bóg jegu strony trzymał. Przed samu bitku tyż si pumodlił, późni dupiru du ruboty.
TOŃKO: Nu, tak si należy.
SZCZEPKO: Ubglondnoł sy Subieski wszystku wojsku i ich austryjackiegu gynerała, ży si jakoś na ,"erg" kończył...
TOŃKO: Moży Goldberg?
SZCZEPKO: Ta gdzie Goldberg? Skąd tobi w głowi si od raz Goldberg urodził?
TOŃKO: Bu ja sy u jednegu Goldberga kupił mój ancug na raty, tu ja myślał, ży moży ...
SZCZEPKO: E, z tobu ni ma co gadać, słuchaj lepi dali. Najsampirw zaczełu polski wojsku jechać pumalutku i śpiwać pubożny pieśń, a późni coraz prendzy, prendzy, prendzy i wzięli ci taki galup, ży pióra dzylazny furczeli jak aroplany i wpadli w sam środyk miendzy Turki...
TOŃKO: Oj!
SZCZEPKO: Ta, co stenkasz, to właśni dobrzy. Jak ci polski wojsku na tych ancychrystów ni wpadni, jak ci austriacki wojsku zaczni z boku tyż coś nie coś Turka szturkać, jak ci te saraceny zacznu brykać, joj, zustawili ci cały majontyk, wszystki furengwi i fany, a ich ten gyneral Karafustafara, cy jakoś tam - wyrywał na piszki, bryk, bryk, bryk, a polski wojsku inu szablami sznit, sznit...
. TOŃKO: O janastonic!
SZCZEPKO: Jo,jo, ten pryfesur wszystko mówił. I co ci bedy dużu gadał, z Turków zustała inu sałamacha, a reszta brykła.
TOŃKO: A miał chociaż wdziencznuść jaki z widyńczyków strony?
SZCZEPKO: Możysz sy przestawić. Ciszyli si, raduwali, a naszemu królowi dzinkowali i wdziencznuść serca pukazowali. A Subieski, wisz, co robi?
TOŃKO: Ta co ma robić, cieszy si!
SZCZEPKO: Gdzie un miał czas si cieszyć, jak mu to byłu wszystku za mału. Piszy ci galup miłosny list du swoji Marysieńki i jedzi za Turkami na Węgry, bu oni z tamtenda wyrywali, i dopad ci ich na Węgrach pud Parkanami i pud tymi Parkanami dupiru im zrobił puprawiny na fest.
TOŃKO: Ta ja wim, Szczepciu. Pud parkanym najlepi świcić, bu wariata napendzisz pud parkan i jak un ni ma gdzie brykać, tu wtedy maścisz a maścisz, ili chcesz.
SZCZEPKO: Mamuńciu złota, jedyna, jaki ten Tońku durny, joj, joj, taż to ni parkany z drzewa, inu taki miastu na Węgrach.
TOŃKO: Skąd ja móg wiedzić, jak ty całkim wyraźni mówił, ży pud parkanami.
SZCZEPKO: A jakby ja ci puwiedział, ży na ten przykład Bańdziuchowa urodziła si w Brodach, tu ty by myślał, ży to w takich brodach, ży z giemby rosnu?
TOŃKO: Ty si ze mni ni putrzybujisz śmiać, bu takoj broda i parkan to całkim co inszegu.
SZCZEPKO: A smutna ci twarz była, słuchaj lepi dalij. Za tu, ży nasz król III Jan widyńczyków ud ancychrystów ubronil, ży chrześcijański religii uratował... Tońku! Co ty si tak zasumował?
TOŃKO: Bo ja sy tak myślim i myślim, ży jakby tera, nie daj Boży, jaki Szwaby chcieli na Polski napadnonć, tu my si ni mamy czegu bać.
SZCZEPKO: Bu co?
TOŃKO: A właśni to, ży nasz Dziadyk tyż taki murowy jak Subieski III Jan król, ży tyż ma taki śliczny węsa, tyż si nikogu ni boji, ta un by zara zebrał wojsku i kużdy by za nim puleciał - i ja by poszyd, i ty by poszyd, i wszystki lwuwiaki by za nim poszli - a Dziadyk by zara Szwabom taki cud na Wisłu zrobił...
SZCZEPKO: Tońciu złoty, Tońciuniu, ja...
TOŃKO: Ni przyszkodzaj, jak jezdym zapalony! Słuchaj Szczepciu, ta my by ich świcili byz łep, pu kulach, pu kryżbantach, a Dziadyk by inu miendzy nami chodził i pukazował, gdzie świcić! A my by ...
SZCZEPKO: Tońciuniu, zaczekaj, zaczekaj, ja ci chcem coś puwiedzić...
TOŃKO: Co?
SZCZEPKO: Ta ty pirszy raz w twoim życiu mondry słowu puwiedział. Daj twój szary pysk, niech pocałuji.
TOŃKO: Szczepciu złoty!
CDN...












Powrót