Tekst pochodzi z książki "Zwyciężyć tyfus - Instytut Rudolfa Weigla we Lwowie. Dokumenty i wspomnienia" - pod red. Zbigniewa Stuchly, Wrocław 2001, Wydawnictwo SUDETY i został umieszczony za zgodą Ireny i Zbigniewa Stuchly, którym składam tą drogą serdeczne podziękowanie.

Copyright by Zbigniew Stuchly Wrocław 2001
Wszystkie prawa zastrzeżone.


HENRYK MOSING

RUDOLF WEIGL UCZONY I CZŁOWIEK NA 50-LECIE JEGO BADAŃ NAD TYFUSEM PLAMISTYM

Tyfus plamisty zapisał się na kartach historii, jako jedna z najgroźniejszych zakaźnych chorób, która pochłonęła dziesiątki i setki tysięcy ofiar - nieodłączny towarzysz wszelkich klęsk społecznych, wojen, nieurodzaju i głodu. Szczególnie groźną była ta infekcja dla lekarzy, których tysiące niosąc pomoc chorym, padło ofiarą swego zawodu, a śmiertelność wśród lekarzy, przemęczonych fizycznie i nerwowo w czasie epidemii, była kilka razy wyższa, niż społeczeństwa.

Tyfus plamisty pochłonął i szereg ofiar wśród „łowców mikrobów", usiłujących zbadać jego tajniki. Amerykanin Ricketts, Czech Prowazek, Anglik Bacot, Niemiec Weil - imiona światowej sławy mikrobiologów, co zginęli zaraziwszy się tyfusem w czasie swych naukowych badań. A jednak za przykładem Moczutkowskiego, na zagrożonym posterunku badacza pojawiali się wciąż nowi ochotnicy - Nicolle, Sergent, Rocha- Lima, Weigl, Sparrow, Kuczyński, Barykin - długa fala tych, co krok za krokiem odkrywali tajemnice tyfusu plamistego.

Szczególnie wiele wniósł w poznanie zarazka tej choroby swoim ofiarnym wysiłkiem Rudolf Weigl (ur. 1883 r.), docent zoologii, anatomii porównawczej i histologii lwowskiego uniwersytetu, uczeń i współpracownik seniora polskich przyrodników, okrytego chwałą powstańca, badacza fauny Bajkału - Benedykta Dybowskiego i twórcy lwowskiej szkoły przyrodników - J. Nusbauma-Hilarowicza.

Pracując w czasie pierwszej wojny światowej jako parazytolog w różnych wojskowych pracowniach parazytologicznych austriackiej armii, R. Weigl zetknął się z tyfusem plamistym w obozach uchodźców i jeńców (Tarnów 1916 r.).

Zdemobilizowany w r.1918 powraca do Lwowa; mianowany asystentem przy katedrze histologii i embriologii wydziału lekarskiego, podejmuje równocześnie zaczęte przed wojną studia lekarskie. Musi ich wkrótce zaniechać, gdyż w końcu 1918 r., z chwilą utworzenia się Państwa Polskiego, R. Weigl otrzymuje powołanie do Przemyśla, na kierownika wojskowego bakteriologicznego laboratorium.

Wkrótce potem, jako parazytolog Wojskowej Rady Sanitarnej Ministerstwa Spraw Wojskowych, zostaje w 1919 r. kierownikiem specjalnej, założonej dla niego w Przemyślu wielkiej pracowni do badań nad tyfusem plamistym. W Przemyślu też przeprowadza swe fundamentalne badania, w uznaniu których w 1920 r. R. Weigl, chociaż nie lekarz, a przyrodnik i student II r. Medycyny, zostaje powołany na zwyczajnego profesora Biologii Ogólnej Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie.

Zaczynając swoje badania nad tyfusem plamistym R. Weigl miał jednak w swoim dorobku naukowym szereg prac w dziedzinie cytologii, homo- i hetero-transplantacji. Omówienie tych dziś jeszcze cennych prac, wymagałoby oddzielnego referatu. Tutaj pragnąłbym, choćby w punktach, przedstawić główne rezultaty przeprowadzonych przez R. Weigla badań nad tyfusem plamistym i riketsjami, w uzyskaniu których niechybnie wielce mu pomogło jego uprzednie bogate doświadczenie cytologa i biologa.

  1. Weigl opracował metodykę hodowli zarazka tyfusu plamistego we wszach. Jeszcze w 1876 r. Moczutkowski, wstrzyknąwszy sobie krew chorego na tyfus plamisty i zachorowując po upływie 18 dni udowodnił, że zarazek tyfusu plamistego znajduje się we krwi chorych. Późniejsze epidemiologiczne obserwacje wskazywały na rolę wszy w przenoszeniu tej infekcji (G.N. Muench, N.F. Gamaleja), Eksperymentalnie potwierdził to w 1910 r. Ch. Nicolle w Tunisie, za co też otrzymał nagrodę Nobla. Jednakże badania nad tyfusem plamistym były utrudnione, zarazek bowiem nie dawał się hodować na pożywkach sztucznych. Ricketts i Wilder, Sergent, Prowazek, stwierdzali wprawdzie we wszach osób chorych na tyfus plamisty drobne twory, przypominające najmniejsze ze znanych podówczas bakterii, które Rocha - Lima, na cześć dwu badaczy zmarłych na tyfus plamisty, Howarda Taylora Rickettsa i Stanisława Prowazeka, nazwał Rikettsia prowazeki. Jednak wykazanie ich biologii nie było rzeczą łatwą, leszcze w 1924 r., tj. w kilka lat po ogłoszeniu prac Weigla, znany angielski cytolog Wodcock uważał riketsje nie za mikroorganizmy, a za struktury komórkowe typu mitochondrii i aparatu Golgiego, związane z porażeniem komórek jadem tyfusowym. Trudno było udowodnić także specyficzność tych tworów i ich etiologiczne znaczenie przy tyfusie plamistym, albowiem podobne morfologicznie twory stwierdzano i we wszach osób zdrowych, a także chorych na wołyńską (pięciodniową) gorączkę. Rocha-Lima (1916) podał wprawdzie, jako kryterium różnicowe, wewnątrzkomórkowe rozmnażanie się Rickettsia prowazeki w komórkach nabłonkowych jelita wszy i zewnątrzkomórkową lokalizację innych riketsji. Późniejsze jednak badania Rocha- Limy pokazały, że i we wszach osób zdrowych stwierdza się niekiedy także wewnątrzkomórkowe riketsje, tym samym znowu siała się wątpliwa rola riketsji przy tyfusie plamistym. Odkryta w tym czasie reakcja Weila - Felixa - aglutynacji szczepów odmienca Proteus OX 19 surowicą chorych na tyfus plamisty, raczej przemawiała za rolą tego mikroba w etiologii tyfusu. Badania nad riketsjami mogły się rozwinąć dopiero dzięki pracom Weigla i jego odkryciu metody sztucznego zarażania wszy. Na pomysł ten, jak to w nauce bywa, Weigl wpadł przypadkowo w rozmowie ze swoim szefem, późniejszym profesorem mikrobiologii w Krakowie, Eisenbergiem. Eisenberg niezadowolony, że Weigl zajmuje się wszami i tyfusem, a nie proponowanymi mu badaniami nad zarazkiem cholery, żartował z niezwykłego dla mikrobiologa obiektu zainteresowań i bezperspektywności badań na wszach, które zakażone krwią chorego na tyfus, żyją krótko, chcąc więc prowadzić badania nad domniemanym zarazkiem trzeba by wszy ciągle zakażać na nowych chorych, a skąd weźmie chorych, gdy wojna się skończy i epidemia wygaśnie. Zadraśnięty Weigl odciął się, że jeśli trudno będzie zarazić wszy na chorych per os, można będzie zrobić to per rectum; potem widząc, że żartem tym jego rozmówca uczuł się dotkniętym, chcąc załagodzić sytuację i pokazać, że taka rzecz może być realną, a będąc doskonałym technikiem o złotych rękach, wyciągnął ze szkła cieniutką kapilarę i pod lupą wprowadził, ku zdumieniu Eisenberga, w jelito wszy kroplę fizjologicznego płynu. W nocy zaczął rozmyślać; wszakże ten sposób można by wykorzystać w praktyce i tak narodziła się metoda, dzięki której Weigl pierwszy w świecie otrzymał w laboratorium hodowlę zarazka tyfusowego na wszach. Komórki nabłonkowe jelita wszy zakażonych sposobem Weigla stają się swojego rodzaju pożywką, gdzie rozwija się zarazek.
  2. Badania nad biologią Rickettsia prowazeki w organizmie wszy. Dzięki opracowanej przez siebie technice laboratoryjnej hodowli wszy i ich sztucznego zakażania, stosując różne sposoby przyrządzania histologicznych preparatów oraz barwienia skrawków (2) Weigl mógł przeprowadzić swe epokowe badania nad biologią riketsji, wykazać ich biologie, przebadać ich cykl rozwojowy w organizmie wszy. Weigl potwierdził dane Rocha - Limy i Sikory o wewnątrzkomórkowym rozmnażaniu Rickettsia prowazeki. Rickettsiae prowazeki rozwijają się tylko wewnątrz komórek nabłonkowych jelita; komórki wszystkich innych organów i tkanek wszy pozostają wolne od tego zarazka. Dostawszy się, z krwią chorego lub wprowadzone sztucznie, według metody Weigla do jelita wszy, riketsje wnikają do komórek nabłonkowych jelita i zaczynają się tam rozmnażać. Komórki jelita, z powodu silnego rozmnażania się w nich riketsji powiększają się, zostają balonowato wydęte, aż wreszcie po kilku dniach pękają. Z rozpadłych komórek nabłonkowych jelita zarazek dostaje się do światła przewodu pokarmowego wszy i podczas ssania krwi zostaje wraz z katem wszy wydalony na zewnątrz. Przy drapaniu, z powodu świądu, riketsje dostają się, poprzez uszkodzony naskórek, do limfy i krwi człowieka, powodując zakażenie. Skutkiem uszkodzenie jelita hemoglobina, z nadtrawionych ciałek czerwonych, wessanych uprzednio przez wesz, przedostaje się do jamy ciała i podbarwia całą wesz na kolor czerwony. Zakażona zarazkiem tyfusu plamistego wesz ginie w ciągu kilku, do kilkunastu dni (3).
  3. Weigl przeprowadził także badania nad morfologią i biologią innych rodzajów riketsji spotykanych we wszach, opracował kryteria ich diagnostyki różnicowej, dając tym początek riketsjologii. Zgodnie z twierdzeniem Rocha -Limy niechorobotwórcze riketsje wszy, spotykane u osób zdrowych (Rickettsia pediculi) i u chorych na okopową, pięciodniową gorączkę (Rickettsia quintana), rozmnażają się nie wewnątrz komórek nabłonkowych jelita wszy ale wyłącznie zewnątrzkomórkowo, na ich powierzchni, w samym jelicie nie powodują one destrukcji jelita, dlatego też zakażone tymi riketsjami wszy zachowują swą zwykłą barwę i nie giną od tej infekcji (4).
  4. Odkrycie nowego rodzaju riketsji - Rickettsia Rocha-limae. Zastosowując swoją metodę zarażania wszy i prowadząc badania nad biologią różnych szczepów riketsji hodowanych w jelicie wszy, Weigl wyizolował nowy rodzaj riketsji, które chociaż i rozmnażają się wewnątrz komórkowe jak Rickettsia prowazeki, jednak serologicznie i biologicznie zupełnie się od nich różnią i są niechorobotwórcze dla człowieka. Badania Weigla wykazały, że w odróżnieniu od Rickettsia prowazeki, wszy zakażają się tymi riketsjami przez kontakt, infekcja przenosi się też na drugie pokolenie wszy. Na cześć Rocha - Limy, który pierwszy obserwował te riketsje, Weigl nazwał je Rickettsia rocha – limae (5).
  5. Rickettsia prowazeki jest istotnie zarazkiem tyfusu plamistego. Rozwój ich we wszach można stwierdzić zarówno przy zarażeniu wszy krwią chorego, jak i przy wprowadzaniu do jelita wszy metodą Weigla zawiesin mózgu lub tkanek ludzi zmarłych na tyfus czy też zarażonych, laboratoryjnych zwierząt 6-7. Riketsje, hodowane nawet przez szereg miesięcy i lat na wszach metodą Weigla, nie tracą swoich serologicznych, biologicznych i patogennych właściwości. Przekonywującym dowodem tego był szereg zachorowań na tyfus plamisty w pracowni Weigla osób, które nie stykały się z chorymi, a pracowały tylko ze wszami zakażonymi szczepami riketsji hodowanymi w laboratorium. Ciężko przeszedł tyfus plamisty sam Weigl, chorowali i inni pracownicy zajmujący się wszami zakażonymi metodą Weigla: profesorowie Kuczyński, Trawiński, koledzy Krukowski, Chrzanowski, M. Kolberowa, Mosing, bratanek P. Weigl i wielu innych. Tragicznym dowodem, że szczepy riketsji, hodowane na wszach metodą Weigla, zachowują swoje biologiczne właściwości, a szczególnie patogenność, było zachorowanie prof. Weila z Pragi, autora opracowanej wspólnie z Felixem reakcji Weil-Felixa, który przybył do pracowni Weigla i pragnąc mieć dla porównawczych badań szczep riketsji hodowanych kilka lat na wszach, wstrzykiwał śwince morskiej zawiesinę tych riketsji; niestety, nie założył szczelnie igły na koniec strzykawki, krople zawiesiny pod ciśnieniem tłoka dostały się do oka. Nie pomogły zastosowane środki dezynfekcyjne, Weil wrócił do Pragi i po dwu tygodniach zachorował na tyfus plamisty, który w ciągu kilku dni sprowadził śmierć uczonego.
  6. Weigl opracował metodykę specyficznej serodiagnostyki tyfusu plamistego. Przez zastosowanie reakcji mikroaglutynacji (w wiszącej kropli) z zawiesiną hodowanych we wszach riketsji'1. Reakcja aglutynacji riketsji, dziś powszechnie znana pod nazwą reakcji Weigla, jest wysoko specyficznym, niezawodnym, kryterium diagnostycznym. Reakcja pojawia się wcześniej, niż reakcja Weil - Felixa i bywa dodatnią nawet przy lekkich, sporadycznych i nawrotowych zachorowaniach na tyfus plamisty, przy których reakcja Weil - Felixa bywa ujemną. Reakcja Weil - Felixa, daje niekiedy niespecyficzne rezultaty, w niewysokich rozcieńczę ni ach ona może być dodatnią przy tyfusie brzusznym, malarii, kile, przy stanach septycznych, zapaleniu miedniczek nerkowych i pęcherza moczowego, niekiedy w czasie ciąży, reakcja Weigla z takimi surowicami daje wynik ujemny.
  7. Weigl wykazał, że opisana przez Nicolle'a gorączka u morskich świnek zakażonych krwią chorych jest rzeczywiście tyfusem plamistym, chociaż reakcja Weil - Felixa u świnek była stale ujemna. Tyfusową infekcję, której zaprzeczał Friedberger, potwierdzają nie tylko dodatnie wyniki reakcji aglutynacji Rickettsii Prowazeki pod wpływem surowicy gorączkujących świnek lecz także obecność riketsji i ich rozmnożenie w jelicie wszy przy wprowadzeniu tam metodą Weigla zarówno krwi, jak i zawiesiny mózgu, lub tkanek, chorych morskich świnek6. Prawdziwość lego twierdzenia Weigla, które początkowo było przyjęte sceptycznie, potwierdziła docent Helena Sparrow w Warszawie, wstrzykując sobie zawiesinę mózgu gorączkującej świnki, po 2 tygodniach zachorowała ciężko na tyfus plamisty. Od tego czasu świnka morska stała się klasycznym obiektem laboratoryjnym badań nad tyfusem plamistym.
  8. Badania nad zachowaniem się zarazka tyfusu plamistego w organizmie nie tylko morskich świnek lecz i innych laboratoryjnych zwierząt: królików, szczurów, myszy6 a także ptaków9 i małp przeprowadził Weigl i jego współpracownicy, stosując metodę hodowli zarazka na wszach i odczyny serologiczne z riketsjami.
  9. Długoletnie żmudne badania Weigla wyświetliły zagadnienie istoty i przyrody zarazka duru plamistego:
    1. szereg badań, przy zastosowaniu różnego rodzaju filtrów pokazało, że zarazek tyfusu plamistego nie przechodzi przez filtry bakteryjne odpowiedniej gęstości, tj. nie należy on do grupy przesączanych wirusów, jak początkowo przypuszczał Nicolle (5-6);
    2. badania Weigla odrzuciły także pogląd B. Fejgin i pokazały, że zarazek tyfusu plamistego nie jest bakteriofagiem odmienca HX'9. Chociaż bakteriofagi tych szczepów mogą wywoływać gorączkę u świnek morskich lecz nie jest to tyfus plamisty (6);
    3. dzięki swojej metodzie Weigt mógł przebadać różne domniemane zarazki tyfusu plamistego, wyizolowane przez szereg badaczy na sztucznych pożywkach (szczepy Barykina, Weila, Kuczyńskiego). Szczepy te nie odpowiadają zarazkowi duru osutkowego, nie wywołują we wszy typowego zakażenia riketsjami. Hodowane na pożywkach szczepy te nie są już zarazkami tyfusu plamistego, niektóre z nich jednak pozostają w pewnym genetycznym związku z Rickettsią Prowazeki10, zdaniem Weigla można je uważać za mutacyjne formy o niepasożytniczym charakterze.
  10. Specyficzna profilaktyka tyfusu plamistego. Wypracowana przez Weigla metodyka hodowli zarazka tyfusu plamistego na wszach i jego badania nad odpornością przy tej infekcji", stały się podstawą specyficznej profilaktyki tyfusu12. Za szczepionkę posłużyły wypreparowane i roztarte jelita zarażonych w pracowni wszy. Szczepienia tą szczepionką, przeprowadzone w Polsce (13), Pn. Afryce (14), Chinach (14), pokazały wysoką ich skuteczność. Szczególnie groźnym byt tyfus plamisty w Chinach, dając do 60% śmiertelności, zwłaszcza wśród europejskich misjonarzy i sióstr stykających się z miejscową ludnością, u której tyfus plamisty przebiegał bardziej łagodnie. Większość misjonarzy po roku lub dwu ginęła od tyfusu. Szef belgijskiej misji katolickiej. Péré Rutten, wyczytawszy w którejś z gazet o pracach Weigla, zwrócił się do niego o pomoc. Doskonałe wyniki z ofiarowanymi misjonarzom belgijskim 100 porcjami szczepionki stały się bodźcem do zorganizowania w Pekinie zakładu do produkcji szczepionki wedle metody Weigla. W uznaniu zasług Weigla, którego szczepionka, chroniąc przed śmiercią od tyfusu plamistego, na szereg lat przedłużała możliwość pracy misyjnej przebywając Chinach misjonarzy, otrzymał on od papieża Piusa XI krzyż kawalerski i komandorię orderu św. Grzegorza i został członkiem Belgijskiej Królewskiej Akademii.

    Także i w Abisynii, w Addis Abebie, był zorganizowany instytut do badań nad tyfusem plamistym i wyrobu szczepionki metodą Weigla. W czasie wojny, w związku z epidemią tyfusu plamistego, wzrosło zapotrzebowanie na szczepionkę. Nie znano jeszcze antybiotyków i szczepionka była jedynym sposobem ochrony przed śmiercią z powodu tyfusu plamistego. W pracowni Weigla, w lalach wojennych, codziennie zakażano dla produkcji szczepionki 1/5 miliona, a w pewnych okresach nawet i więcej wszy. Wysoką skuteczność tej szczepionki, potwierdziły zarówno badania laboratoryjne u karmicieli zakażonych wszy, jak i obserwacje w okresie epidemii. Jeśli u osób szczepionych czasem i były zachorowania, to przebiegały one lekko, przy nieznacznej i krótkotrwałej temperaturze. W okresie ciężkich epidemii wojennych i powojennych lat, nie stwierdzono ani jednego śmiertelnego wypadku tyfusu wśród osób szczepionych (15).

  11. Weigl prowadził badania i nad innymi zarazkami z grupy tyfusu plamistego. Wprowadzając w jelito wszy zawiesinę mózgu i tkanek świnek morskich, zarażonych szczepem Gór Skalistych, Weigl pokazał, że zarazek tego schorzenia należy do grupy riketsji, można go hodować w jelicie wszy, gdzie rozmnaża się wewnątrz i zewnątrz komórkowe. Zarazek tego schorzenia Dennacentroxenus rickettsii - różni się serologicznie od Rickettsu prowazeki ale zachowuje swój gatunkowy charakter zarazka gorączki Gór Skalistych (16).
  12. Badania nad tyfusem szczurzym. W Meksyku panuje schorzenie kliniczne podobne do tyfusu plamistego, chociaż nie ma tam wszy. Prowadząc badania nad tą jednostką chorobową, uczony szwajcarski Herman Mooser stwierdził, że chorobę tę roznoszą szczury i ich pchły. W komórkach nabłonkowych tunica vaginalis zarażonych szczurów stwierdził on twory przypominające riketsje, tzw. ciałka Moosera. Badania Weigla pokazały że są to riketsje, że przy wprowadzeniu tych ciałek w jelito wszy rozmnażają się one wewnątrzkomórkowe. Serologicznie i immunobiologicznie są one zbliżone do Rickettsia prowazeki. Ciałka Moosera nazwał Weigl Rickettsia mooseri (17) i nazwa ta jest dziś powszechnie przyjęta.

Weigl wykazał także, że szczepy tyfusowe, wyhodowane od dzikich szczurów (Sparrow i Nicollc'a w Tunisie, Lepine'a w Grecji, Bruynoghe'a w Belgii) wywołują we wszach typowe, wewnątrzkomórkowe zakażenie riketsjami. Riketsje te biologicznie i serologicznie nie odpowiadają w zupełności riketsjom Moosera.

Celem powyższego przeglądu głównych wyników badań Weigla było, choć w części, przedstawić znaczenie jego prac dla rozwoju współczesnej riketsjologii. Nie można jednak mówić o działalności naukowej uczonego, nie dając jego sylwetki jako pracownika przy swoim warsztacie i jako człowieka.

Weigl był nie tyle uczonym i erudytą co badaczem, który formował swój naukowy pogląd w pierwszym rzędzie na własnych badaniach i osobistej obserwacji. Interesował go sam proces badania, samo szukanie czy wyświetlanie prawdy. Opracowanie zaś wyników, ogłoszenie pracy, zachowanie priorytetu i praw autorskich było mu obojętnym. Toteż Weigl, chociaż dużo eksperymentował i spędzał w pracowni dnie i noce, drukował mało, prawie wyłącznie pod naciskiem okoliczności. Tłumaczy to fakt, że tak wielu riketsjologów z różnych krajów i kontynentów przyjeżdżało do jego pracowni, by korzystać z jego rady i przeprowadzić tam, przy aktywnej pomocy Weigla, główne swe doświadczenia lub kontrole swoich badań, wyniki których nie zawsze byty zgodne z początkową hipotezą (Bacot z Londynu, Weil i Felix z Pragi, Kuczyński z Berlina, Breini z Ameryki, Anigstein z Malajskiego półwyspu, Sparrow z Tunisu, Mariani z Abisynii, Tchang z Pekinu, Gajdos z Harbinu i wielu innych).

To umiłowanie samych badań naukowych i poszukiwań prawdy, a nie pogoń za naukową sławą i ilością publikacji, zyskiwało Weiglowi powszechny szacunek naukowego świata, był członkiem towarzystw naukowych nie tylko polskich lecz i zagranicznych. Nicolle, senior tyfusologów, który spędził kilka tygodni w jego pracowni, w kilka lat po tym zachorowawszy na raka płuc, żegnając się z Weiglem, z którym łączyły go wieloletnie więzy, napisał te piękne słowa; „Jest Pan człowiekiem, którego szczególnie cenię jako ideał badacza".

Weigl interesował się i pomagał nawet w pracach, które dla niego jako biologa, mogły być obce lub które przedstawiały małe widoki na pozytywne wyniki. Tak na przykład Weigl w ciągu widu lat popierał moje epidemiologiczne badania, celem których było wyjaśnić, czemu tyfus plamisty występował u nas nie w miastach, a niemal wyłącznie w rejonach wiejskich. Weigl finansował kosztowne, przeprowadzone na wszach i morskich świnkach badania i poszukiwania rezerwuaru zarazka tyfusu plamistego w przyrodzie, chociaż w ciągu lat 15 wszystkie wyniki były raczej ujemne i tylko obecnie, po latach badania te pomogły mi potwierdzić nawrotową teorię epidemiologii tyfusu plamistego.

W doświadczeniach zwracał Weigl uwagę przede wszystkim na kontrolę, rezultaty doświadczeń starał się tłumaczyć nie tyle jako poparcie wysuwanej hipotezy, a na wszelkie możliwe sposoby, przy czym umiał znajdywać najbardziej ciekawe i niezwykłe objaśnienia. Zasadą jego było, by 90% doświadczeń zajmowały kontrole. Tak zwane „nieudane doświadczenia", wyniki których nie odpowiadały pierwotnej hipotezie, interesowały go szczególnie, bo właśnie one odkrywają nowe perspektywy i mogą dać nowe rozwiązanie. Jeśli doświadczenie udaje się w 100%, trzeba być szczególnie ostrożnym.

To krytyczne podejście do badań cechuje już pierwsze cytologiczne prace Weigla (1906)'8. Celem dokładniejszego poznania struktur komórkowych aparatu Golgiego, mitochondrii i trofospongii Holmgrena, Weigl przebadał zachowanie się tych struktur wobec niemal wszystkich odczynników i barwników używanych w mikrotechnice, przeprowadził badania cytologiczne nie tylko u wszystkich rodzajów kręgowców - ssaków, ptaków, płazów, gadów i ryb - ale i u różnych gatunków robaków, mięczaków, skorupiaków i owadów (19,20).

Weigl był pierwszorzędnym eksperymentatorem, człowiekiem o złotych rękach. Czasem miało się wrażenie, że techniczna strona zagadnienia interesuje go więcej niż te czy inne wyniki. Wiedział, jak wiele zależy od technicznej strony doświadczenia, opracował dziesiątki technicznych udogodnień w pracy, przy czym zwracał uwagę także i na staranność i estetykę wykonania. Dziesiątki modeli klatek dla wszy, różnych udogodnień przy ich hodowli i aparatów dla ich zarażania, sporządził Weigl w wieczornych godzinach, traktując to jak najmilszą rozrywkę.

Z rad i technicznego doświadczenia Weigla korzystały wielkie medyczne firmy. Tak na przykład za radą Weigla, pierwsza firma Reichert w Austrii, a potem Zeiss i drugie zakłady optyczne, umieściły mikro- i makrośrubę mikroskopu nie w górnej części tubusu, na wysokości okularu, jak to widzimy w starych mikroskopach, a u podstawy mikroskopu, co znacznie wygodniej, zwłaszcza przy dłużej trwającym mikroskopowaniu.

To techniczne i analityczne podejście, było niejako związane z samą naturą Weigla, znajdowało ono swój wyraz nie tylko w dziedzinie badań naukowych ale i w dziedzinie sportu, którym Weigl żywo się interesował, będąc doskonałym rybakiem i łucznikiem. Jego zdaniem, sport winien być rozrywką i odpoczynkiem, a nie niezdrowym zawodnictwem, wyczerpującą, przynoszącą raczej szkodę, pogonią za rekordami.

Był wyśmienitym pstrągarzem, łowił na muszki, które sam sporządzał w różnych barwach i odcieniach. Zanim zarzucił wędkę długo studiował kierunek wiatru, koloryt wody, rodzaj muszek unoszących się w powietrzu. Wybierał muszki odpowiedniego koloru, i najstosowniejsze miejsce połowu i zawsze przywoził więcej pstrągów niż jego towarzystwo, profesorowie Lenartowicz, Steusing i drudzy.

To samo podejście było i w łucznictwie. W starym botanicznym ogrodzie Uniwersytetu, naprzeciw okien swojej pracowni, ustawiał tarczę i w przerwach pracy zajmował się strzelaniem.

Sam sporządzał strzały, dobierając odpowiednie pióra do lotek, strzelając uwzględniał wagę strzał, kształt lotek, rodzaj ostrza, napięcie łuku, mierzy kierunek i siłę wiatru, temperaturę powietrza itp. Zestawiał swojego rodzaju protokół doświadczenia, w którym zaznaczał celność strzał w różnych warunkach. Nie dziw więc, że przy takim podejściu miał doskonałe rezultaty, przewyższające niekiedy międzynarodowe rekordy. „Wartoby zmienić zawód” — żartował Weigl - gdy w przerwach wyczerpujących zajęć w laboratorium, gdzie w związku z wyrobem szczepionki tyle miał trosk i trudności, wypuszczał dziesiątki strzał w centrum tarczy, zadziwiając obecnych ich celnością.

Weigl żył swoją pracownią, przebywał tam dnie i noce. W pracownię wkładał wszystkie swoje dochody, zwłaszcza liczne nagrody, premie i subwencje. Zakład Biologii Ogólnej, przy którym była organizowana tyfusowa pracownia Weigla, zajmował parter i piwnice gmachu starego Uniwersytetu przy ul. św. Mikołaja. Ambicją Weigla było przerobić swą pracownię i nadać jej współczesny charakter. Nie było to rzeczą łatwą. Fundusze Uniwersytetu były ograniczone, a katedr i potrzeb - wiele.

Weigl znał się na budownictwie. Otrzymawszy nagrodę czy subwencje najmował robotników, na swoje konto przebudowywał: centralne ogrzewanie i kaloryfery, zamiast starych pieców, powiększenie okien w pracowniach, instalacje gazowe i elektryczne, zimna i gorąca woda, wyciągi i dygestoria. budowa wielkiego wiwarium w obszernych piwnicach w gmachu uniwersytetu, urządzenie kąpieliska i sterylizacji laboratoryjnej odzieży dla pracowników i karmicieii itp. Wszystko to sam planował, by było celowe, wygodne i estetyczne.

Gdy skończył którąś z przebudówek, przedstawiał rachunki w kwesturze uniwersytetu. Kwestor zżymał się na taką samowolę, skarżył się rektorowi, ten zaś reagował rozmaicie. W starych papierach zakładowych znalazłem obszerną i ostrą polemikę w sprawie takich przebudówek między Weiglem i ówczesnym rektorem, prof. Krzemieniewskim, która oparła się nawet o ministra oświaty, prof. Chylińskiego. Zrządzeniem losu po latach i profesor Krzemieniewski wraz z małżonką, i wdowa po prof. Chylińskim znaleźli, w czasie okupacji niemieckiej, schronienie w pracowni Weigla.

Mówiąc o Weiglu jako o człowieku pragnę podkreślić choćby dwie jego charakterystyczne cechy, humanizm i odwagę. Był człowiekiem, w całym tego słowa znaczeniu, znającym swoje słabości i starającym się zrozumieć i usprawiedliwić słabości drugich. Nie zważając na swoją światową sławę, był wyjątkowo skromnym, prostotą i naturalnością podejścia zyskiwał sobie szacunek i sympatię. Do wszystkich odnosił się życzliwie, zarówno do naukowego pracownika, jak i do sanitariuszki, dla każdego miał dobre słowo i zrozumienie, każdemu starał się pomóc, zwłaszcza w ciężkich latach okupacji niemieckiej. Dziesiątki profesorów i docentów, przeszło tysiąc studentów wyższych, zamkniętych przez Niemców szkół i uczelni, znalazło w pracowni Weigla pracę przy wyrobie szczepionki, a to dawało kartę żywnościową i świadectwo pracy -„Ausweis" - chroniący od wywozu na roboty do Reichu.

Będąc doskonałym biologiem i eksperymentatorem Weigl. niestety, nie znał się na psychologii. Nieudały dobór ludzi, najbliższego niekiedy otoczenia, nadużywających jego pozycji i nastawiających go niewłaściwie był przyczyną całego szeregu nieporozumień i przykrości, które przychodziło mu nieraz boleśnie znosić.

I druga charakterystyczna cecha Weigla - to śmiałość, nie brawura, a spokojna, rozumna odwaga. Zdawać by się mogło - po co uczonemu odwaga? A jednak właśnie dzięki odwadze Weigl stał się tym, kim jest. Ta odwaga, która pobudziła go do tego. że chociaż nie był lekarzem, a przyrodnikiem, zajął się niebezpieczną chorobą i ku zdumieniu otoczenia sam zgłosił się do pracy w barakach tyfusowych, nie opuściła go nawet w czasie choroby. Gdy zaraziwszy się w pracowni, stwierdził u siebie wysoką gorączką i pierwsze objawy tyfusu, wiedząc, że zakażenie laboratoryjne przebiega ciężko, że za kilka dni utraci przytomność i może więcej jej nie odzyskać, ze spokojem dysponował swojej małżonce i współpracowniczce pogląd swój na istotę zarazka tyfusu plamistego, który tak znacznie różnił się od panujących wtedy poglądów. Był to pierwszy tekst głównej jego pracy „O istocie i postaci zarazka duru plamistego", która otworzyła mu podwoje Polskiej Akademii Umiejętności i szeregu zagranicznych towarzystw naukowych.

Śmiałość tę przejawiał Weigl w swoim postępowaniu w latach 1937-38 protestując przeciw numerus clausus i separacji Żydów, nazywając takie postępowanie barbarzyństwem, niegodnym studentów wyższej uczelni. To jego stanowisko dało powód do wielu ataków ze strony profesorów, tzw. Endeków, którzy zaczęli mu wytykać niemieckie pochodzenie, oburzać się, że przy zamówieniach oddaje pierwszeństwo wyrobom niemieckim, sprowadzając z Niemiec przyrządy laboratoryjne, barwniki i chemikalia. Igraszką losu człowiek, który w tej dziedzinie najwięcej dokuczył Weiglowi, nie mogąc znieść upokorzenia klęski 1939 r. przyjął obywatelstwo niemieckie i został profesorem w Poznaniu, na miejscu usuniętego stamtąd Polaka.

U profesora Weigla pracowałem od r. 1930; miałem dla niego zawsze głęboki szacunek jako dla człowieka nauki lecz podziw i miłość dla niego wzbudziło u mnie jego zachowanie w czasie okupacji niemieckiej, a pozycja jego była w tym czasie szczególnie trudną. Niemcy uznali Weigla, korzystali z jego szczepionki. Firma Behring-Bayer organizowała masowy wyrób szczepionki tyfusowej ze wszy wedle jego metody; nie mogli jednak przebaczyć Weiglowi, że nie korzysta ze swego niemieckiego pochodzenia. Bo mimo niemieckiej krwi Weigl wyraźnie podkreślał, że uważa się za Polaka, odmówił udziału w uroczystościach otwarcia we Lwowie, w gmachu przy ul. Zielonej wielkiego Instytutu Behringa dla wyrobu tyfusowej szczepionki wedle jego metody, bo otwarcia miał dokonać gubernator Frank, odpowiedzialny moralnie za masowe niszczenie polskiego żywiołu i zabójstwo szeregu uczonych lwowskich. Stanowiskiem takim zyskał podziw co zacniejszych uczonych niemieckich, przybyłych wtedy do Lwowa, którzy odwiedzali go prywatnie wyrażając swoje uznanie dla jego postawy na którą im, niestety, trudno się było zdobyć pod terrorem faszyzmu.

Jeszcze jedno wspomnienie, scena gdzie Weigl pokazał całe swoje ja. Do Lwowa przybył zastępca Himmlera, generał Katzmann, wezwał on Weigla i zaczął odkrywać ponętne perspektywy - katedra w Berlinie, nagroda Nobla, łatwa do uzyskania przy niemieckich wpływach w Szwecji. Nie mógł zrozumieć dlaczego Weigl nie korzysta ze swego niemieckiego pochodzenia, wszak mógłby przejść nie tylko na Volksdeutscha, a ma prawo być Reichsdeutschem, a stanowisko jego w tej sprawie różnie można tłumaczyć.

Weigl swą piękną niemczyzną odpowiedział, że niemieckiego pochodzenia nigdy się nie zapierał, nosił się nawet kiedyś z zamiarem osiąść na starość w okolicach Drezna, które specjalnie przypadły mu do serca. Zmienić jednak narodowość w ciężkim okresie wojennym byłoby nie lojalnością w stosunku do społeczeństwa polskiego, z którym czuje się związanym. Co zaś do perspektyw kariery - pracownia we Lwowie droższa mu niż każda inna, wszak włożył w nią tyle trudów i nie widzi potrzeby jej opuszczać.

Wtedy generał dotknięty do żywego, ze są ludzie, którzy nie chcą należeć do plemienia Herrenvolku zaczął grozić i czyniąc aluzję do zabójstwa szeregu kolegów Weigla, profesorów lwowskich uczelni, powiedział - Proszę nie zapominać, że władza niemiecka umie przymusić opornych.

Nastała przejmująca cisza i wtedy Weigl, gładząc swą bródkę spokojnie odpowiedział - Panie Generale, życie dziś stało się smutne i beznadziejne, czyż dla mnie, starego człowieka, może być nadzieja doczekać się lepszych czasów. Nieraz przychodzi mi ochota skończyć z tym życiem, jednak takie rozwiązanie to zawsze tragedia dla rodziny i otoczenia. Lecz jeśli Pan, Generale, dasz rozkaz mnie zlikwidować, w gruncie rzeczy wyrządzi mi Pan przysługę, a otoczenie święcie czcić będzie moją pamięć. - Zmieszał się generał, nie oczekując takiej odpowiedzi. - Proszę pomyśleć, pomówimy jeszcze o tym—powiedział i na tym skończyła się ta dramatyczna scena.

Intensywna praca, dwukrotnie przebyta infekcja tyfusowa, ciężkie przeżycia okresu wojennego, przymusowy wyjazd ze Lwowa w 1944 r. na żądanie ustępujących Niemców; i likwidacja pracowni, z którą było związane całe jego życie, trudności przy organizacji katedry Mikrobiologii Ogólnej Uniwersytetu w Krakowie i Biologii w Poznaniu, poderwały siły Weigla i skróciły Jego życie. 11.8.1957 r. przestało bić jego serce lecz pamięć o wielkim uczonym i niezwykłym człowieku zawsze zostanie żywa w pamięci i sercach tych, którzy się z nim zetknęli.

Copyright Zbigniew Stuchly
Wszystkie prawa zastrzeżone.

O profesorze Rudolfie Weiglu:
Artykuły, wspomnienia, fotografie...

<


Powrót
Licznik