Copyright © 2001 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo - Wschodnich.
Oddział w Krakowie.
Wszystkie prawa zastrzeżone.


Z księdzem kanonikiem Tadeuszem Zaleskim rozmawia Janusz M. Paluch

    Rok 2001 jest szczególnym dla kościoła ormiańskiego, jest to bowiem rok jubileuszu 1700-lecia przyjęcia przez Ormian katolicyzmu. Proszę powiedzieć, co ksiądz czuje jako Polak mający świadomość swego ormiańskiego rodowodu.

    Ormianie w granicach Rzeczypospolitej mieszkają od ponad 600 lat. Zaczęło się od osadnictwa w XI i XII wieku w Kijowie i Lwowie. Kiedy Lwów za czasów Kazimierza Wielkiego został wchłonięty do Polski, wraz z miastem na terenie państwo polskiego znalazła się kolonia ormiańska. I od tego czasu Ormianie cieszyli się przywilejami od królów polskich, którzy pozwalali tworzyć im odrębną strukturę - własny samorząd, własne sądownictwo, ale też byli wyznawcami religii monofizyckiej, a obecnie nazywa się to kościół apostolski Ormian polskich pochodzący od św. Grzegorza Odkupiciela. W XVII wieku Ormianie przyjęli unię z kościołem rzymskim, to znaczy, że zachowali swoją liturgię, język liturgiczny, swoje zwyczaje, ale uznali zwierzchność biskupa Rzymu i przyjęli dogmaty katolickie. To był jeden z najgłówniejszych elementów, który pozwlił Ormianom zasymiować się ze społeczeństwem polskim. Wprawdzie zachowali swoje tradycje, zachowali zwyczaje, ale na co dzień używali języka polskiego i uznawani byli za obywateli polskich. Powszechne jest takie określenie: „gente Armenii, natione Polonii”. To chyba najlepiej oddaje sens bycia Ormianinem w Polsce. Nie czuli się wyizolowani, nie czuli się rozdarci, ale zachowując swoją świadomość narodową, w pełni złączeni ze społecznością polską. I taki stan trwał do wybuchu II wojny światowej, dopóki trwała archidiecezja ormiańsko-katolicka we Lwowie. Wojna wszystko zniweczyła. Ormianie z Kresów przenieśli się do Polski centralnej i rozpłynęli w społeczności polskiej. Obecnie istnieją na terenie Polski trzy duszpasterstwa katolicko-ormiańskie, w Gdańsku, Krakowie i Gliwicach. Były one obsadzane przez księży pochodzenia ormiańskiego. W Krakowie do 1972 roku żył ks. Franciszek Jakubowicz, a wcześniej ks. Andrzej Łukasiewicz, który pochodził z Czerniowiec. Dopóki żyli, odprawiali msze w obrządku ormiańskim w kościele św. Idziego. Później dojeżdżał z Gdańska ks. Filipiak, ostatni żyjący ksiądz ormiański w Polsce. Dojeżdżał też ksiądz Kowalczyk z Gliwic. W zeszłym roku zostałem mianowany przez księdza Prymasa Józefa Glempa duszpasterzem Ormian. Obecnie kształcę się w kolegium ormiańskim w Rzymie i mam nadzieję, że jeszcze w tym roku rozpocznę regularne nabożeństwa w obrządku ormiańskim w Krakowie. Zatem widzi Pan, czuję odpowiedzialność za moich pobratymców, którzy przez tyle wieków i tyle zakrętów, jakie przez wieki przechodzili wspólnie ze swą wybraną ojczyzną, zachowali pamięć o swym ormiańskim pochodzeniu.

    Wszystko rozumiem, jednak proszę powiedzieć, to zabrzmi trochę dziwnie, jakim w końcu jest ksiądz księdzem? Ormiańskim? Rzymskokatolickim? Kończył ksiądz Seminarium Duchowne w Krakowie, pracuje ksiądz nadal w Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach, i teraz odezwały się geny Ormianina?

    Moja mama - z domu Isakowicz - jest obrządku ormiańskiego. Jej ciotecznym pradziadkiem był Ignacy Isakowicz, arcybiskup kościoła ormiańskiego we Lwowie. W tym roku przypada setna rocznica jego śmierci. Jest pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim. Kiedy się zgłosiłem do seminarium duchownego, już na pierwszym roku ówczesny arcybiskup krakowski kardynał Karol Wojtyła przypomniał mi to pochodzenie i już wtedy powiedział mi, że powinienem się przygotować do posługi w kościele ormiańsko-katolickim. I rzeczywiście, po święceniach kapłańskich - oczywiście w obrządku łacińskim - otrzymałem skierowanie do Rzymu na dalsze studia. Był to rok 1983, tuż po stanie wojennym. Nie dostałem paszportu, zapewne ze względu na moje bliskie kontakty z ówczesną „Solidarnością”. Kilka razy mi odmawiano. Zresztą w tamtych czasach wszystko, co miało związek ze wschodem było zakazane i podejrzane. A w dodatku w Polsce nie było oficjalnie kościoła katolicko-ormiańskiego, jak greckokatolickiego. Greckokatolicka diecezja w Przemyślu została powołana przez Ojca Świętego w 1991 roku. Wtedy zająłem się działalnością charytatywną...

    Praca w Radwanowicach była zatem dla księdza ucieczką...

    Nie, nie. Trzy lata czekałem na paszport. Nie mogłem przecież nic nie robić. Jako kleryk zajmowałem się pracą charytatywną w ramach Ruchu Wiara i Światło, tzw. Muminków. Kiedy moje skierowanie do Rzymu stało się nierealne, zwróciłem się do swych przełożonych z prośbą o umożliwienie mi tej pracy. Radwanowice nie były dla mnie niczym na przeczekanie, niczym zastępczym - taka była potrzeba chwili. Dopiero w ostatnich latach możliwości dotyczące pracy duszpasterskiej w ramach kościoła ormiańsko katolickiego powróciły z dużym natężeniem. Aczkolwiek nigdy krakowskich Ormian nie opuściłem. Natomiast nigdy nie przypuszczałem, że dla mnie ta sprawa wróci kiedykolwiek. W lutym, w związku z rocznicą 1700-lecia chrześcijaństwa Armenii, byłem zaproszony przez głowę kościoła ormiańskiego Katolikosa do Bejrutu, gdzie przekonywano mnie, że sprawa kościoła ormiańskiego w Polsce jest bardzo ważna.

    Czy ma to również związek z nową falą emigracji ludności z Armenii?

    Tak. W ostatnich latach, w związku sytuacją polityczną - wojna o Górny Karabach (sporny teren między Armenią i Azrbejdżanem) ale i ekonomiczną, mamy do czynienia z nową falą emigracji ludności ormiańskiej z Armenii ale i Ormian z Ukrainy. Armenia w tej chwili jest krajem bardzo biednym Otoczona jest przez morze muzułmanów, nie ma praktycznie żadnej bezpiecznej drogi lądowej, przez Gruzję też się nie da spokojnie dojechać, bo trwa wojna między Gruzją a Abchazją, wojna z Czeczenia, z Turcją są tradycyjnie złe stosunki - po słynnej rzezi Ormian w 1915 r. I w ciągu ostatnich dziesięciu lat połowa ludności z Armenii wyemigrowała, co dla Armenii jest rzeczą straszną.. Pewna część Ormian trafia do Polski, bo wiedzą, że w Polsce zawsze byli życzliwie traktowani. Mają też świadomość, że w Polsce żyje stara emigracja ormiańska, która jest spolonizowana, ale ma poczucie swej odrębności. Od 10 lat istnieje już Towarzystwo Ormiańskie, powstatła też w Warszawie Federecja Organizacji Ormiańskich w Polsce. Tak więc można śmiało powiedzieć, że ta stara emigracja ormiańska jest ważnym łącznikiem dla tych, którzy przybyli do Polski w ostatnim czasie. Towarzyszy im oczywiście lęk przed wynarodowieniem, dlatego też garną się do parafii ormiańskich. Istnieją różnice między Kościołem Ormian polskich, a kościołem monofizyckim - niesłusznie tak przez nas tak nazywanym - istniejącym w Armenii.. To zostało już wyjaśnione. Oni odeszli od kościoła rzymskokatolickiego w V w. nie ze względu na błędy teologiczne, ale dlatego, że Armenia jest krajem górskim i tam w oderwaniu od Rzymu i Bizancjum rozwijał się kościół. Poprzedni zwierzchnik kościoła ormiańskiego Katolikos Walter I (?) z papieżem Janem Pawłem II wyjaśnili wszystkie różnice. Dlatego też uchodźcy z Armenii nie mając w Polsce swego kościoła apostolskiego, garną się do katolickich parafii ormiańskich. Chcieliby jednak, żeby mogli tam spotkać język ormiański, by mogli kultywować swe tradycje.

    Kto oprócz księdza jest w tej chwili w Polsce duszpasterzem ormiańskim.

    W Gdańsku Ormianami zajmuje się ks. Cezary Anunsewicz pochodzący ze starej emigracji ormiańskiej. Do niedawna był w Gliwicach ks. Kowalczyk, którzy ze względu na stan zdrowia i wiek już nie funkcjonuje jako duszpasterz Ormian. Ale jest w tej chwili w Polsce dwóch kleryków. Jeden, pochodzący z Białorusi kształci się w Lublinie i drugi w tych dniach przyjeżdża z Armenii. Praca duszpasterzy nie polega tylko na kultywowaniu odrębności religijnych i narodowych. Ich celem jest łączenie emigracji nowej i starej oraz szeroko rozumiana praca społeczna i charytatywna na rzecz nowo przybywających do Polski Ormian.

    Jakie są plany duszpasterstwa ormiańskiego w Krakowie.

    Niebawem zostanie przekazany nam na stałe odprawianie mszy świętych. Kościół św. Idziego należący do OO. Dominikanów jest mocno obstawiony przez ich liczne duszpasterstwa. A druga sprawa, to poszukiwanie nowych punktów w innych miastach, w których liturgię ormiańską można byłoby sprawować. Przecież nie tylko w Gdańsku, Krakowie i Gliwicach żyją i mieszkają Ormianie. Niektórzy złośliwi mówią, że najłatwiej znaleźć Ormian na bazarze, ale to jest wynik tego, że Ormianie w Polsce doskonale sobie dają radę. Oni handlują, pracują na uczelniach wyższych, zakładają swoje firmy, w przeciwieństwie do innych napływowych społeczności nie mają postawy roszczeniowej. Są przedsiębiorczy i w Polsce są pozytywnym elementem, a nie balastem, który obciąża budżet państwa. Nie oczekują wsparcia finansowego, a raczej legalizacji pobytu i umożliwienia założenia firmy i stworzenia dla siebie miejsca pracy.

    Wizyta Ojca Świętego na Ukrainie spowodowała, że tamtejsze władze udostępniły w końcu wiernym katedrę ormiańską. Czy ksiądz jako kapłan rzymskokatolicki i ormiański będzie miał dostęp do tej świątni? Czy będzie ksiądz mógł tam sprawować liturgię ormiańską?

    Dla nas, wszystkich Ormian jest wielką. radością fakt przywrócenia tej katedry. Starania trwały prawie od 50 lat. Katedra zamknięta została w 1945 roku. Aresztowano czterech księży pracujących we Lwowie. Za to, że nie chcieli zerwać łączności z Rzymem skazano ich na więzienie. Ostatni administrator katedry ks. Kajetanowicz zginął na Syberii i jest uznany przez Kościół za męczennika za wiarę. Polscy Ormianie wywędrowali ze Lwowa. Ale z kolei do Lwowa napłynęli Ormianie armeńscy i oni starali się o odzyskanie tej katedry. A w katedrze był centralny skład ikon pochodzących ze świątyń wysadzanych w powietrze. Dla nas jest to niewyobrażalne, ale proszę wierzyć, tam było 8 tysięcy ikon i 4 tysiące rzeźb! Katedra, mimo iż była przykryta dachem i chroniona, niszczała wewnątrz. Niszczały freski Rosena i mozaiki Mehofera. Już w styczniu tego roku apostolski kościół ormiański odzyskał starą część katedry, czyli prezbiterium Katedra została przedzielona i w drugiej części nadal znajduje się magazyn dzieł sztuki. Szansa na odzyskanie drugiej części kościoła, a także innych budynków - klasztoru sióstr benedyktynek ormiańskich, pałacu arcybiskupiego - są w chwili obecnej realniejsze. O tym, że ojciec święty odwiedzi katedrę ormiańską władze ukraińskie dowiedziały się trzy dni przed przyjazdem papieża do Lwowa. Pojawiły się ekipy budowlane, nowe rynny, malowano ściany. Nikt nie chciał wierzyć, że wykonanie w terminie jakichkolwiek prac będzie możliwe. Znajomy Ormianin opowiadał mi, że sam biskup z Armenii telefonował i przestrzegał, by ścian nie myć proszkiem do prania, bo mogą bezcenne freski spłynąć! We Lwowie wspólnota ormiańska, która jest dobrze zorganizowana, liczy obecnie ok. 3 tysięcy wiernych. Jestem przekonany, że wcześniej czy później dojdzie do ugody między apostolskim kościołem ormiańskim a kościołem ormiańsko-katolickim, który też się tam odradza i katedra będzie wspólnie używana, albo będzie przynajmniej użyczana dla Ormian katolickich. Wspominając wizytę Jana Pawła II, pragnę zwrócić uwagę, że Ojciec Święty w swej chomilii wspomniał o arcybiskupie Teodorowiczu. Natomiast do organizatorów mszy świętej mam ogromny żal, że nie pomyśleli o Ormianach. Jakby zapomnieli, że do II wojny światowej Lwów, obok Jerozolimy, był drugim miastem, w którym istniały trzy arcybiskupstwa... Kiedy w modlitwach wiernych były czytanie w wielu językach, nie zaproszono do czytania Ormian. Jakby nie istnieli we Lwowie! Mam nadzieję, że wizyta Ojca Świętego w Armenii stanie się wyznacznikiem tej współpracy między tymi kościołami. I nie powinno być większych problemów, gdyż nie ma większych różnic dogmatycznych między tymi kościołami.

    Na terenie Kresów jest wiele miejscowości związanych z Ormianami. Na przykład w Kutach istnieje nienaruszona część cmentarza z nagrobkami ormiańskimi. Czy kościół ormiański podejmuje jakieś kroki celem uchronienia tych miejsc od zapomnienia i zniszczenia?

    Oczywiście centrum dla Ormian w Galicji była ormiańska katedra lwowska, ale oprócz niej istniało osie parafii. W ostatnim czasie miałem okazję wszystkie te świątynie wizytować. Są w bardzo różnym stanie. Na przykład w Łyśćcu, gdzie urodził się arcybiskup Isakowicz, kościół ten dwa lata temu został odzyskany, ale przez parafię łacińską, która doskonale go odremontowała. W Kutach natomiast kościół ormiański przejęty jest przez cerkiew prawosławną. W innych miejscach przejęli świątynie grekokatolicy bądź inne odłamy prawosławia. Ale najważniejsze jest to, by te kościoły powróciły do kultu. No i rzeczywiście są ślady na cmentarzach. Najładniej jest to zachowane na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. W innych miastach te mogiły są w różnym stanie. W Kutach rzeczywiście widziałem je, ale one też wymagają konserwacji. No cóż, gdyby znalazły się na renowację środki i do tego instytucje za wykonanie prac konserwatorskich odpowiedzialne, pewnie nie tylko pozostałości po Ormianach chcielibyśmy uchronić od zniszczenia.

    Zaangażowanie księdza w sprawy kościoła ormiańskiego spowodować może opuszczenie przez księdza Radwanowic. Czy to jest możliwe?

    Nigdy takiej możliwości nie rozważałem i póki co wydaje się to nierealne. Aczkolwiek od pół roku sprawa kościoła ormiańskiego w Polsce i we Lwowie przybrała niesamowitego tempa. Przez te pół roku załatwiono sprawy, których nie dało się pokonać przez 20 lat! Niesamowicie pomogła w tym wizyta Jana Pawła II na Ukrainie. W końcu katedra ormiańska była po rzymskokatolickiej drugim miejsce, które odwiedził we Lwowie. Ten gest papieża jest sygnałem, że sprawy ormiańskie w ojczyźnie ojca świętego trzeba uregulować. Duszpasterstwo wśród wiernych ormiańskich wymaga ciągłych wędrówek. Przynajmniej ja to sobie tak wyobrażam. I rzeczywiście Radwanowicom nie będę mógł poświęcić już tyle, co dotychczas czasu. Trzeba będzie odwiedzać wiernych we Wrocławiu, Katowicach, Gliwicach, Krakowie, a może i we Lwowie przynajmniej raz w miesiącu. Ale muszę wytrwać jeszcze jakiś czas, dopóki nie wyświęceni zostaną klerycy.

    Serdecznie dziękuję księdzu za rozmowę.

Copyright © 2001 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Oddział w Krakowie.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót