Ewa Willaume Pielka |
---|
Pamięci Dziadków po mieczu
Syneczku, pół roku już żyjemy w stanie wojny i żaden dzień nie jest tu spokojny. Ciągle myślimy, co dzieje się z Wami? Czy wszyscy bezpieczni? Czy jesteście sami w tym gąszczu okrucieństwa krwi i przemocy? I czy żyjecie , jak my, bez żadnej pomocy? Cóż począć, gdy Ojczyznę nagle nam zabrano. Tu – we Lwowie jedynie polskim kapłanom można wyjawić swoją wielką trwogę. - Ja już nie mogę... Wczoraj Twój list nocą mi się wyśnił. Widocznie Bóg wczuł się w moje myśli i dzisiaj czytam Twe litery znane. Zda się, że słyszę słowa ukochane, które od dziecka mówiłeś o świcie, we dnie i wieczorem znakomicie wyrażając swe zawsze serdeczne przywiązanie do nas wieczne. Syneczku kochany. Jest nam tu ciężko. Nie chcę Cię smucić. Wszystko już jest klęską tak samo wielką, jak wrzesień nad Wisłą. Na co i po co to wszystko nam przyszło?... Pochylam nad papierem moją siwą głowę i gonię myślami, a słowo za słowem prosi byście pisywali do nas stale. Bardzo przepraszam, że się znowu żalę, że niejedna łza spada i westchnienie uleci. bo Wy – tam daleko, me kochane dzieci i wnuki, którymi nacieszyć się nie mogę. Były chore, wiem z listu Dusi, popadałam w trwogę czy szybko wyzdrowieją. Już wiem, są zdrowe i znowu się śmieją, a Ty -Synku, nie pij z kranu wody. Możesz zachorować, jesteś bardzo młody i kochaj swego syna - on jeszcze nie duży... A nam tu, bez Was czas się bardzo dłuży
Syneczku drogi – dziś Twe imieniny Ślę także życzenia dla całej rodziny. Gorące uściski dla wnucząt, Jerzego. Na przekór wojnie... chleba powszedniego daj nam dzisiaj Panie..... I niechaj choć zostanie skrawek nadziei, że będzie inaczej - Tatko jest w areszcie – a ja stale płaczę. Zabrali go bez słowa wyjaśnienia. Nie zdążył nawet rzec mi „do widzenia”
Jestem na wygnaniu. Dusza moja smutna. Żyję na pustyni. Przyroda okrutna. Tatko został w Lwowie bez żadnej nadziei i siedzi w celi wśród zwykłych złodziei Pytam się dlaczego i za co? - że Polsce oddał siły wraz ze swoja pracą? - że nie wstydził się swego imienia? - że moralności swej na drobne nigdy nie rozmieniał? Był stale Polakiem, jak jego przodkowie co tworzyli to miasto. Historia opowie w księgach i mapach, co się tu ostały. Mury będą także o nim pamiętały... Ratujcie Ojca – On przecież niewinny. Boże spraw – niech świat stanie się inny, a wtedy pensjonat stworzę w Zakopanem, oddam pokłon Maryi, gdy się wydostanę z tego okrutnego piekła... . Już jestem stara – nie uciekłam...
Moi kochani! –nie mam wiadomości, a przede wszystkimi i żadnej pewności, czy w ogóle me listy wychodzą. Wszelkie myśli wciąż me serce głodzą, lecz żyję i jakoś sobie daję radę. Myślę, że stąd nigdy nie wyjadę... i do Was, me dzieci i do Polski naszej... i na pewno ostatnią świeczkę tutaj zgaszę.... Smutno mi Boże, choć od Was mam listy. Jednocześnie inne bardzo smutne przyszły, z których wynika, że cios wielki nas spotkał. Ojciec z życiem już się w sierpniu rozstał. i po sobie piękną pozostawił pamięć. A tutaj panuje teraz wielka zamieć. Będę się starała powrócić do Lwowa. Napiszę podanie i może od nowa zacznę wysyłać me płomienne prośby. Już nie zdążyła. Za późno już doszły...
Ośmielam się wysłać Państwu napisane przeze mnie wspomnienie o moich dziadkach po mieczu Helenie i Józefie Willaume (1867- 1940) - emerytowanym Sędzi Sądu Najwyższego, który został zamęczony w więzieniu "Brygidki". Był on sędzią w Brzeżanach, a następnie radcą Sądu Krajowego we Lwowie, zaś od roku 1920 prezesem senatu Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Jednocześnie pełnił funkcję sędziego Sądu Najwyższego w Warszawie. Jego matką była Julia Heller wywodząca się z zasłużonej dla Lwowa rodziny Hellerów.
Po przejściu na emeryturę Dziadkowie wrócili do swego ukochanego miasta
Ewa Willaume – Pielka |
Ojcu w 25 rocznicę śmierci
W sennych marzeniach i w wielkim zachwycie
Tam, w Parku Stryjskim, młodzieńczych uniesień,
W deszczu ujrzałam wielką przestrzeń białą
Park Łyczakowski oddycha historią.
Chciałabym poznać też Wały Hetmańskie,
Chciałabym bardzo...
Ewa Willaume – Pielka
Niepowtarzalny, zda się nierealny,
Budował go Polski Ród
Ewa Willaume-Pielka |
Znam podobną historię, każde słowo i zdanie.
Tam stale latem słońce paliło.
Nasz ojciec też w Brygidkach siedział.
Jednak mam szczęście, że nie byłem we Lwowie.
Stary Żyd
|
Maj 2006
Już na walizkach siedzę. Ale tym razem nie jestem tułaczem.
Była szkoła im. Kordeckiego. Moi koledzy z pierwszej i z drugiej klasy. Był syn doktora - kapitana Sznajczera, którego zabito bo Żydem się urodził.
Wspominam też szkołę im. Czackiego, a w niej dyrektora Pana Dawida Berlasa i 37 uczniów od III do VII klasy - wszystkich zamordowano. - nic ciekawego.... Przy.ul Kazimierzowskiej 14 była drukarnia Ojca zaś przy ul.Słonecznej 9 syn sąsiada - Zdzisiek. często powtarzał że jestem tu "gościem" . Nie lubił nas - nic ciekawego... Bardzo często bywam na stronie o Lwowie. Namiętnie szukam czegoś, czego nigdy nie znajdę. stary Żyd
|
Czerwiec 2006
Kwiecień 1942 r. Kazachstan, dzielnica ZANA SEMEJ (przedmieście Semipałatyńska) "Szerstomojskij zawod" (Fabryka mycia wełny). Godzina 10:00 - przerwa śniadaniowa.
Godzina 17.00. Gudiok.
Dzień następny. Godzina 10:00. śniadanie.
Godzina 10.30. Fiedki Ponamarowa nie było już w warsztacie.
Kim był ten, co naskarżył? - jasne, jak słońce - Dawid Samuelowicz, ten Żyd... ta krew, maca, zdrajca, Żyd....i co by było gdyby? gdybym został w Rosji?
Stale cierpię, że bez przyczyny
Dawid G. Czerwiec 2006 |
nie rezygnuję, wciąż szukam mogiły
nie tracę nadziei, choć tracę już siły.
(Brat Autora zginął w nurtach Wisły, podczas forsowania jej w 1944r. od stony praskiej przez Wojsko Polskie w trakcie Powstania Warszwskiego) Dawid Glück, Lwów 1925 - Israel 2006 Sierpień 2006 |