Copyright © 2001 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo - Wschodnich.
Oddział w Krakowie.
Wszystkie prawa zastrzeżone.


Teresa Kulikowicz-Dutkiewicz

JESTEŚMY Z MIASTA POEZJI



Inteligencja dzisiejszego Lwowa. Polska inteligencja. Nie można mówić o dziś, nie powiedziawszy o wczoraj. Udziałem naszego społeczeństwa w ostatnim półwieczu były nadzwyczaj ciężkie doświadczenia historyczne, które zakłóciły normalny rozwój kilku pokoleń, pod każdym względem.

Nosimy w sobie to piętno przeżytych lat. Bez skarg i goryczy. Potrafiliśmy mimo wszystko zachować swą godność narodową. We Lwowie najniższy jest odsetek zsowietyzowanych, zrusyfikowanych czy zukrainizowanych Polaków, a najwyższy - jeśli chodzi o Polaków wyształconych. Być może dla całokształtu obrazu Polaków na Wschodzie okoliczność nietypowa, czasami nawet niewygodna. Ale prawdziwa.

Niepodważalnym i niezaprzeczalnym fenomenem jest fakt przetrwania szkół polskich we Lwowie. Dziś można kwestionować - z perspektywy czasu - polskość tych szkół, zarzucając niewłaściwość programową nauczania, ideologię itp. A przecież tylko my, dzieci wojny, wiemy w jaki sposób i w jakim stopniu nasi rodzice i nauczyciele, zdając sobie doskonale sprawę, iż nauka i kultura są nierozerwalne w formowaniu osobowości młodego człowieka, z determinacją i poświęceniem uczyli nas umiejętności odczytywania myśli niedopowiedzianych, odróżniania ziarna od plew, umiejętności kochania swego i poszanowania cudzego. Co by dziś o nich nie mówiono, były to p o l s k i e s z k o ł y , istnienie których w ogromnej mierze przyczyniło się do wychowania młodej generacji polskiej inteligencji Lwowa. Wiadomo, że polonista nadaje ton szkole. Obydwie szkoły - Nr 10 i Nr 24 - miały to szczęście. Po odejściu profesorów Marii Jaworskiej i Piotra Hausvatera przyszli godni następcy: Maria Miller-Iwanowa i Władysław Łokietko. Absolwenci Uniwersytetu Lwowskiego okazali się - młodymi na owe czasy - filarami, na których trzymało się szkolnictwo polskie w obydwu szkołach.

Ostatnie pół wieku, to konsekwentna kontynuacja tradycji teatralnych naszego Miasta. Właściwie z tych obu szkół, w których działały teatry szkolne, wziął swój początek Polski Teatr Ludowy we Lwowie. Szkolny Teatr "Baj" w Szkole Nr 10 przetrwał do dziś. Bajki pełne alegorii, niedomówień i aluzji ustąpiły dziś programom bardziej ambitnym. Teatr "Baj" często odczuwany jest jako teatr słowa, teatr młodych rapsodyków. Programy "Polonia restituta", "Tej co nie zginęła", "Ojczyzna ma", na pierwszy rzut oka mogą wydać się anachroniczne, zwłaszcza w okresie dążenia do europeizacji i uniwersalizmu.

Dramat samotności, trwający w poczuciu zapomnienia przez ponad 50 lat, nałożył więc swoje piętno i na dzisiejszym pokoleniu. Jednak trzeba było przeżyć we Lwowie to ostatnie półwiecze, aby zrozumieć jak ważne były te programy w naszej rzeczywistości. Bowiem strofy: Tyś nasza tarcza, twierdza, opieka i obrona ojczysta, święta mowo, bądź z serca pozdrowiona, często w Kraju zużyte, oklepane i nieautentyczne - w ustach młodzieży Lwowa brzmią nadal prawdziwie. Język jest arką, spajającą lata zmiennej historii w dziejach narodu. Szkoła recytatorska Marii Iwanowej jest znana dziś daleko poza granicami Lwowa i Kraju.

W 1996 r. szkoła Nr 10 (św. Marii Magdaleny) obchodziła jubileusz swego 180-lecia. Jest to jedyna polska placówka oświatowa na terenia państwa ukraińskiego, która nie przerywała swojej działalności. Z tej też okazji ukazała się książka Jubileusz Szkoły, poświęcona historii tej unikalnej placówki, zainicjowana przez Andrzeja Chlipalskiego, a opracowana przeze mnie.

Szkolnictwo polskie posiada obecnie względnie normalne warunki rozwoju. Możliwość kształcenia się w języku ojczystym, poznanie piękna narodowej kultury i literatury, rozbudziło i ciągle rozbudza myśl twórczą u lwowian.


... My jesteśmy z miasta poezji
Co się u nas rodziła na bruku,
Jakby kamień się zmieniał
W natchnienie,
A natchnienie wsiąkło w kamienie
I pomnikiem
W sercu miasta stoi...

jak pisał w Londynie lwowianin Marian Hemar.


Pozwolę sobie na małą dygresję. Moja pasja powstała z przekory. I goryczy. Przed kilku laty, za sprawą niektórych życzliwców, dla których wszystko we Lwowie umarło wraz z ich wyjazdem z rodzinnego miasta, utarło się w Kraju mniemanie, że dzisiejszy Lwów stanowi całkowitą pustynię intelektualną. Postanowiłam udowodnić, iż tak nie jest. Ponieważ poezja jest mi bardzo bliska, podjęłam się sprawy na pozór beznadziejnej. Zaczęła się trudna, mrówcza praca dotarcia do serc lwowskich poetów, przekonania ich o potrzebie - ba, nawet o konieczności udostępnienia swych utworów z myślą o publikacji. Zaufali mi bez wiary w powodzenie zamierzenia. Nikomu nie jesteśmy potrzebni - słyszałam przeważnie.

Udało się jednak. Nie starałam się pokonywać dystansu i rezerwy pewnej kategorii społeczeństwa w Kraju. Z uporem maniaka szukałam osób, które by pomogły mi obalić zmowę milczenia. Takimi osobami okazali się prof. Barbara Kryda (UW), dr Tomasz Chachulski i prof. Stanisław Oskar Czarnik (BN) z Warszawy. W efekcie ukazała się w roku 1996 antologia wierszy współczesnych poetów polskich, zamieszkałych na Ukrainie, pt. Gdzie jesteś Ojczyzno..., sfinansowana przez "Wspólnotę Polską" w Warszawie. Godny odnotowania jest fakt, że wśród 15 autorów, ośmioro to lwowianie. Dziś poezja Krystyny Angielskiej znana jest miłośnikom poezji w Polsce i daleko poza Polską. Krystyna Angielska (architekt z zawodu), Longina Sikirnicka (lekarz psychiatra), Witold Wróblewski (mechanik, b.żołnierz WP), Zbigniew Zwarycz (mechanik), należą do pokolenia, które niesie na swych barkach doświadczenia wojny. Ich poezja odzwierciedla przeżycia minionych lat, jest dygresyjna.


....................................
I toczą się dnie bez zmiany -
Bez jutra, bez radości.
Kraty i muru ściany
Przed tymi cieniami ludzkości.
Idą tak przez cierniste drogi
Dokąd i co ich czeka?
Stracili wszystko - tłum ubogi -
Każdy z nich nosi miano człowieka.


(Longina Sikirnicka, 1958)


PRZETRWANIE

Byliśmy,
jesteśmy
i będziemy,
choć gnębiono nas i może będą gnębić znów.
Lecz korzenie nasze są z tej ziemi,
więc gotowiśmy do nowych ciężkich prób.
Gdy nas spalą - odrodzimy się z popiołów,
gdy zatopią - z błota dna zakiełkujemy wzwyż,
poniżani - nie schylimy kornie czoła
niosąc swój codzienny, ciężki bólem krzyż.
Wyrośniemy stokrótkami w bujnej trawie,
to dla innych kwitną laury i wawrzyny,
zostawimy swej ojczyźnie sny o sławie,
bo my tutaj przetrwać oraz żyć musimy.


(Krystyna Angielska, 1992)


Nieznana szerszym kręgom czytelników, a już dwukrotna laureatka Konkursu Literackiego im. K. Wierzyńskiego, pracownik medyczny Jadwiga Jamrozówna jest odkryciem ostatnich dwóch lat.

LIPIEC WE LWOWIE
W lipcowym słońcu droga bez końca
i kurz i piach.
Gdy odeszli, obcy nadeszli,
matka we łzach.
Ziemia rozryta, ziemia opita
pieśnią i krwią.
Obłoki czarne, ptaki cmentarne
po niebie mkną.
Matko, łez szkoda, wołaj do Boga
i noc i dzień.
Płynie nad nami, twymi synami
złowrogi cień.
W lipcowym słońcu wołaj bez końca
i znów i znów,
On cię usłyszy w burzy i ciszy
bez łez i słów.
Rola zorana, pieśń pochowana
pod ziemią śpi.
Krzyże za nami, krzyże przed nami
czarne od krwi.

(Jadwiga Jamrozówna, 1993)


Do średniego pokolenia lwowskich poetów należą: Maria Łotocka, Jan Bill, Janina Al Koni, Barbara Zajdel, Janina Birecka-Ponomarczuk, Stanisława Nowosad. Maria Łotocka, rozdarta między Lwowem i Wilnem, jest bardziej znana i uznana na Litwie. Jej utwory weszły do tomików Aleja poetów, Miasta miłości Lwów-Wilno-Kraków, Rozmowa, Wierność sobie i in. Przyjeżdża do Lwowa, ciągle nim żyje. Dla absolwentki rocznika '62 szkoły Nr 24 los wyznaczył niełatwą drogę.

OPUSZCZONE MIASTO
Coś jest w tym mieście,
które widzę we śnie.
Obecność żywych
i tych co odeszli.
Czekają na mnie ciągle
w jasnym kręgu latarń.
Coś jest w tym mieście
zamkniętych kościołów,
gdzie cień katedry
przecina dwa światy.
Coś jest w tym mieście
wiszących ogrodów.
Nad Kajzerwaldem
Poziomkowy zapach.
W drżącym powietrzu
pozostał jeszcze
uśmiech mojej Matki.
I w strugach deszczu
jesiennego parku
walc błądzi wiedeński.
Jak dawniej.
Wiem - z potłuczonych odłamków
już nie skleję życia.
Każda próba ucieczki
Kończy się przegraną.
Znów stanę samotnie
W pół-jawie, w pół we śnie
pod zatrzaśniętą mocno
lwowską bramą.

(Maria Łotocka)


Barbara Zajdel, mgr Akademii Leśnictwa, absolwentka szkoły Nr 10, jest również laureatką Literackiego Konkursu im. K. Wierzyńskiego.

* * *
Coś tu jednak nie tak...
Może murów zbyt żółty kolor,
bram malowanie zbyt świeże,
i te drzewa... chyba zbyt wysokie...
Przymykam oczy. Wchodzę...
Ach, to nie ten zapach! Nie ten!
W tym korytarzu pachniało kościołem -
kadzidłem, złoceniami,
figurami z gipsu i święconą wodą...
- Że nie pachnie woda? Nieprawda!
Ona pachniała zawsze Zmartwychwstaniem!
... Wyszurane posadzki z marmuru,
wypłowiały baldachim z frędzlami...
Teraz tu wszystko inaczej!
Ale może tam, przy ołtarzu -
łuk balasek, anioły ze złotymi skrzydłami
i ksiądz Zygmunt śpiewający Magnificat,
w chmurach kadzidła, rozmawiający z Bogiem...
Usiądę sobie w ławce przy klęczniku,
jak kiedyś dawno z ciotką na nieszporach...
Ona - z różańcem w ręku czarnym, z dużym krzyżem,
będzie między zdrowaśkami drzemać,
a ja, przytulona do niej,
będę oglądać obrazy
Świętych Pańskich, rozświetlonych słońcem
i ekstazą...
Policzę fasolki (w lewej kieszeni czarne -
uczynki niedobre, w prawej - białe, ale tylko jedna,
ach co by to zrobić, by ich bilans zrównać!?)
Zaraz się zacznie procesja,
jak zwykle na Boże Ciało.
Dziewczynki z lilijkami, ubrane na biało -
Małgosia w wianuszku i Luba,
w lokach cała,
z niebieskimi oczami na pół twarzy,
no i ja, mały czarnooki grubas...
...................................
Ale niestety, sama siebie nie poznałam
w tej pani, życiem steranej,
wciąż jeszcze stojącej przy bramie...
Za chwilę zagrają organy...
Ksiądz ze Mszą wychodzi.
Łzy na twarzy. Czy to prawda? Czy być może?...
Teraz tu wszystko inaczej!
I tłum ludzi - nie taki, nie taki!
Brak tu tylu przynależnych twarzy,
lub zmienione wprost nie do poznania!
Ludzie, ludzie! Kochani... kochani...
Grzmią organy, mistrzowską rozruszane dłonią,
Te Deum chór zawodzi i Bogu, i światu...
Odpust! Pierwszy odpust po trzydziestu sześciu latach!...
A potem, a potem...
Opadną fale uniesień,
Najświętszy Sakrament ksiądz schowa.
Znów odwrócą krzesła tyłem do ołtarza,
Bo to przecież tylko sala koncertowa...



(Barbara Zajdel, 1997) Msza św. w kościele św. Marii Magdaleny (obecnie sala organowa) 26 lipca 1997 r.


Trzecie, najmłodsze pokolenie poetów lwowskich - Natalia Otko, Beata Fedorcio, Irena Masalska, Irena Nuckowska, Ilona Kuryluk, Helena Duniec - mają własną wizję widzenia prawdy i świata. Są naszą nadzieją. Absolwentki polskich szkół, dziś magistrowie nauk humanistycznych we Lwowie i w Kraju, doktorantki - również są niepodważalnym dowodem trwałości tradycji kultury polskiej we Lwowie. Są przedstawicielkami elity inteligencji twórczej naszego miasta.

Krakowskiemu Czytelnikowi dobrze znana jest twórczość Natalii Otko, z jej tomików poezji Jestem... i Mitogramy. [ten ostatni omówimy w następnym numerze - przyp.red.]


Ilona Kuryluk jest magistrem prawa (absolwentka szkoły Nr 10 i Uniwersytetu Gdańskiego), doktorantką PAN. Laureatka konkursu poetyckiego Fundacji Młodej Polonii.

* * *
Kichnięcie... Jeszcze jedno...
Chyba... Jednak jest to zalążek choroby
niegroźnej może, lecz ważnej dla całej
LUDZKOŚCI


(Ilona Kuryluk)

Irena Masalska, redaktor "Gazety Lwowskiej" jest absolwentką szkoły Nr 24 i KUL-u.

* * *
Chyba za dużo piszę
papier psuję
Może to już starość
rozgadałam się
Nie starzeje się tylko miłość
która zrodziła się w Mieście pod Wysokim Zamkiem
będzie miała zawsze dwadzieścia pięć lat
okulary na nosie i włosy przez wiatr potargane
uśmiech wydarty cierpieniu
blask oczu ze łzami szczęścia
ręce ciepłe i delikatne
jak płatki ofiarowanych róż
Miłość która przetrwa
próbę
czasu rozłąki
choroby i zmartwień
jest zawsze młoda
jest wieczna


(Irena Masalska)


Helena Duniec jest jeszcze uczennicą szkoły Nr 24. Zdążyła jednak już zostać laureatką Konkursu Literackiego im. K. Wierzyńskiego.

SĄ SŁOWA
Są słowa tak białe, białe,
Jak kwiaty konwalii
Są słowa ciepłe, gorące
Jak jasne majowe słońce
Są słowa nijakie, puste
Je też wymawiają usta
Są słowa zatrute, czarne,
Jak ludzkie nadzieje marne
To wszystko są t y l k o słowa
I n i c n i e z n a c z ą c a mowa

Ale nas potrafią zwabić,
przekonać, zasmucić, zabić
I, czasem, zmuszają grzeszyć...
Nie mogą nas tylko wskrzesić


(Helena Duniec)


Wymieniłam kilkanaście nazwisk poetów Lwowa, znanych i mało znanych Czytelnikowi. Nie wspomniałam natomiast o prozaikach. Oni nie mają jeszcze żadnych publikacji. Dzisiejsi poeci i prozaicy Lwowa - to filolodzy, lekarze, prawnicy, inżynierowie...

Bardziej życzliwe spojrzenie w stronę twórców dzisiejszego Lwowa pozwala mieć nadzieję, że coś się w tej materii zmieni na lepsze. W tej chwili dysponuję obszernym materiałem literackim. Od dwóch lat poszukuję sponsora, który mógłby sfinalizować nową edycję poetycką. Chodzi jednak o to, aby owa Osoba czy Instytucja nie stawiała nas w pozycji z góry przegranej, przywłaszczając sobie wszystkie prawa autorskie. Nasze możliwości finansowe są zerowe, nie ukrywamy tego. Nie znaczy to jednak, że z tego powodu można nas lekceważyć. Mam niestety przykre doświadczenia w tej dziedzinie. Chociaż biedni materialnie, nie jesteśmy ubodzy duchowo. Chodzi nam o zrozumienie, akceptację i uznanie. Chyba na to zasługujemy.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

TERESA KULIKOWICZ-DUTKIEWICZ, ur. 1941 we Lwowie. Absolwentka szkoły Nr 10 i Politechniki Lwowskiej, mgr chemii (technologia szkła). Mieszka we Lwowie, jest scenografem teatru "Baj", członkiem zarządu Federacji Organizacji Polskich nU, redaktorem naczelnym Biuletynu FOPnU.


Copyright © 2001 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Oddział w Krakowie.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Powrót

Powrót