WSPOMNIENIE

Profesor Wacław Szybalski

(ur. 9.IX.1921 we Lwowie w Polsce, zm. 16.XII.2020 w Madison, w USA)

Odszedł kolejny wielki Lwowianin. Związek z ukochanym Lwowem podkreślał zawsze na pierwszym miejscu. Wszystkie etapy jego długiego życia, nawet te związane z jego bogatą karierą naukową, były – jak wspominał – konsekwencją 23 pierwszych lat przeżytych we Lwowie, w rodzinnej kamienicy przy ul. Św. Marka 2. Należał do pokolenia „Kolumbów rocznik dwudziesty”, urodzonego i wychowanego w wolnej Polsce, którego młodość, a często i życie kończyły się w czasie II wojny światowej. Wychował się w niezwykle patriotycznej tradycji - rodzinnej i lwowskiej, w ukochanym mieście, które dało mu solidny trwały fundament na całe życie.

W 1939 roku ukończył prestiżowe, nowoczesne i świetnie wyposażone VIII Gimnazjum i Liceum im. Kazimierza Wielkiego, gdzie nauczycielami byli m.in. wykładowcy akademiccy. Pomyślnie zdał egzamin na Politechnikę Lwowską i wobec braku wymarzonego kierunku lotniczego, zdecydował się studiować chemię.

1 września wybuchła jednak wojna i Lwów został zajęty przez Sowietów, którzy zarządzili powtórne egzaminy wstępne na uczelnie, ustalając bardzo niekorzystne dla Polaków kryteria narodowościowe. Dzięki swojej wiedzy, zdolnościom i determinacji pokonał jednak tę przeszkodę i znalazł się na liście studentów wydziału chemii. Był wśród 120 studentów jednym z dziesięciu Polaków.

W tym czasie wykładowcami nadal byli polscy przedwojenni profesorowie, a jedynie dodane przedmioty ideologiczne prowadzone były przez sowiecką kadrę.

Po prawie dwóch latach hitlerowskie Niemcy napadły na ZSRR, we Lwowie zmienił się okupant i zamknięte zostały wszystkie wyższe uczelnie. Młody Wacław Szybalski, tak jak jego ojciec i młodszy brat, podjął pracę w Instytucie Badań nad Tyfusem Plamistym i Wirusami, utworzonym i kierowanym przez prof. Rudolfa Weigla, odkrywcę pierwszej w świecie skutecznej szczepionki przeciw tyfusowi plamistemu, produkowanej na wielką skalę z wszy karmionych ludzką krwią. Został tam karmicielem wszy zdrowych i kierownikiem jednej z grup karmicieli w pomieszczeniach starego uniwersytetu przy ul. Św. Mikołaja.

W 1942 roku okupanci wznowili dla studentów starszych roczników zajęcia na Politechnice i Wydziale Lekarskim Uniwersytetu pod nazwą Technicznych/Medycznych Kursów Zawodowych, gdzie program i zakres pokrywał się z przedwojennym, a wykładowcami była polska kadra naukowa tych uczelni.

Dyplom tych kursów uzyskany w maju 1944 roku we Lwowie był po wojnie uznawany przez polskie uczelnie bez żadnych dodatkowych egzaminów, dlatego choć formalnie Profesor posiadał dyplom Politechniki Śląskiej w Gliwicach, de facto był absolwentem Politechniki Lwowskiej.

W maju 1944 r. Wacław Szybalski, w obliczu nadchodzącej od wschodu Armii Czerwonej i spodziewanych nieuniknionych szykan władz sowieckich, wyjechał ze Lwowa najpierw do centralnej Polski, a po wyzwoleniu Wybrzeża, w maju 1945 roku, do Sopotu. Pełen energii i chęci wzięcia udziału w odbudowie zniszczonego wojną kraju pracował wówczas na kilku etatach. Został m.in. kierownikiem Wydziału Przemysłu Spożywczego Urzędu Wojewódzkiego oraz kierownikiem zakładu przemysłu spożywczego i biotechnologii Wydziału Chemicznego odbudowywanej po wojennych zniszczeniach Politechniki Gdańskiej.

W latach 1946-49, dzięki akcji duńskich przyjaciół Polski, kilkakrotnie wyjeżdżał z grupą studentów polskich do Danii na 3-miesięczne letnie praktyki, gdzie w normalnych warunkach, w niezniszczonym wojną kraju, możliwe były badania naukowe. W 1949 roku obronił na Politechnice Gdańskiej pracę doktorską z biochemii, po czym – wobec nagłego wzrostu zainteresowania jego osobą przez Urząd Bezpieczeństwa - wyjechał do Danii i już stamtąd do Polski nie powrócił.

Po roku udało mu się zdobyć wizę amerykańską i podjąć pracę i badania w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej.

W latach 1951-56 pracował w Laboratorium Cold Spring Harbor, gdzie w tym czasie formowały się zręby genetyki bakterii i wirusów. Pięć następnych lat – to praca w Instytucie Mikrobiologii Uniwersytetu Rutgersa w New Brunswick. W latach 1960-2003 był profesorem onkologii w Uniwersytecie Wisconsin w Madison. Był współpracownikiem i nauczycielem wielu noblistów, spośród których najsłynniejszym jest James D. Watson, odkrywca spiralnej struktury DNA. Odkrycie to co do ważności porównywane jest do osiągnięć naukowych Karola Darwina. Prekursorskie badania w zakresie genetyki, które prowadził Profesor Szybalski, stawiały go w rzędzie najwybitniejszych autorytetów w tej dziedzinie. O opinię na temat genetyki prosił go nawet Papież Jan Paweł II, który obawiał się zagrożeń i niebezpieczeństw związanych z jej stosowaniem. Profesor odpowiedział, że jest to błogosławieństwo od Boga i zostało stworzone po to, aby „wyleczyć chorych, nakarmić głodnych i oczyszczać środowisko”. Badania genetyczne są wykorzystywane w medycynie, w produkcji lekarstw, w przemyśle chemicznym i kosmetycznym, w przemyśle spożywczym. Tak dziś ważne zagadnienie, jakim jest opracowanie szczepionki przeciw koronawirusowi COVID-19 nie byłoby możliwe bez rozwoju genetyki.

Do powojennego, sowieckiego Lwowa, Profesor przyjechał dopiero po ponad 30 latach, w epoce Breżniewa, korzystając z naukowego pobytu w Moskwie, Leningradzie i Kijowie. Mimo sprzeciwu władz uparł się wówczas odwiedzić Lwów, gdzie spędził kilka dni, wędrując po mieście swojej młodości. Miasto miał „we krwi” i mimo upływu lat pamiętał je ze szczegółami, np. gdy poszedł na ulicę Dwernickiego do swojej „budy”, pomimo zamkniętego głównego wejścia wszedł bocznymi drzwiami, otwartymi jak zwykle w czasach jego nauki. Gdy w 2005 roku razem z nim wędrowaliśmy jego szkolną trasą z ulicy Zyblikiewicza do VIII Gimnazjum, przy jednej z kamienic zaprowadził mnie na podwórze i pokazał kamienicę znajomych, w której z pierwszego piętra prosto do ogrodu prowadziły oryginalne zewnętrzne schody.

Od 1990 roku Profesor wielokrotnie, co kilka lat odwiedzał Lwów. Okazją ku temu były najczęściej konferencje naukowe poświęcone biotechnologii. Miał dobry kontakt z ukraińskimi naukowcami z Wydziału Biologii Uniwersytetu oraz Ukraińskiej Akademii Nauk.

Podczas swoich pobytów we Lwowie odwiedzał dawnych i nowych polskich znajomych, którzy pozostali we Lwowie, m.in. panią Jasię Zamojską, panią Jankę Szymonowicz-Szybalską, państwa Tyssonów. Na sercu leżała mu pomoc dla Lwowa i utrwalanie pamięci o wybitnych lwowianach i tak licznych historycznych pamiątkach z przeszłości. Starał się o zgodę na wmurowanie na ścianie starego Uniwersytetu tablicy pamiątkowej dla prof. Rudolfa Weigla, który w tym budynku miał swój Instytut, dzięki któremu uratowany został wielotysięczny kwiat polskiej inteligencji. Przekazywał środki finansowe na pomoc dla wielu lwowskich inicjatyw i przedsięwzięć: kilka razy wspierał Instytut Lwowski Janusza Wasylkowskiego, sfinansował sprzęt audio-video dla Polskiego Teatru Ludowego, wspierał młode pokolenie Lwowian w zakupie sprzętu niezbędnego do ich twórczego rozwoju, współfinansował wrocławski obelisk poświęcony pamięci prof. Weigla, wydanie książek o Lwowie i prof. Weiglu oraz promowanie polskiego Lwowa w Internecie. W 2007 roku założył fundację swojego imienia, której dwoma głównymi celami są: promowanie nauki polskiej i kultywowanie pamięci o Lwowie.

Bardzo aktywnie pomagał polskim naukowcom w organizowaniu laboratoriów biotechnologicznych. To dzięki niemu i z jego niemałą pomocą wielu z nich odbywało staże podoktorskie w Wisconsin, dzięki jego środkom finansowym kupowany był kosztowny sprzęt dla tych laboratoriów. Przez szereg lat brał aktywny udział w letnich szkołach polskiej kadry naukowej i studentów wydziałów biotechnologii. Dla kilku pokoleń polskich biotechnologów prof. Wacław Szybalski był mentorem, przyjacielem i fundatorem.

Trudno w krótkim wspomnieniu wymienić wszystkie tak liczne inicjatywy Profesora. Jego dokonania naukowe są znane i zrozumiałe dla specjalistów biotechnologów i genetyków, zaś jego ogromna kultura osobista, życzliwość i tolerancja uczyniły go czarującym rozmówcą dla „zwykłych śmiertelników”.

Profesor Wacław Szybalski został doktorem honoris causa czterech polskich uczelni: Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie (1980 r.), Uniwersytetu Gdańskiego (1989 r.), Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego (2000 r.), Politechniki Gdańskiej (2001 r.) i Uniwersytetu Jagiellońskiego (2012 r.). Był członkiem zagranicznym Polskiej Akademii Nauk i Polskiej Akademii Umiejętności. Był także honorowym członkiem Włoskiego Towarzystwa Biologii Doświadczalnej i Polskiego Towarzystwa Mikrobiologicznego, laureatem Medalu Hilldale Uniwersytetu Wisconsin, Złotego Medalu Grzegorza Mendla, przyznawanego przez Akademię Nauk Republiki Czeskiej oraz „The 2003 Casimir Funk Natural Science Award”, Polskiego Instytutu Sztuk i Nauk w Nowym Jorku. Założył i był wieloletnim naczelnym redaktorem międzynarodowego czasopisma GENE oraz członkiem redakcji licznych czasopism naukowych.

Prezydent RP odznaczył go w 2011 roku Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.

Lwów, który tak głęboko zakorzenił się w sercu Profesora, przyczynił się również do mojej z nim znajomości. W latach 1973-76 studiowałem na Politechnice we Lwowie i zostałem zauroczony tym miastem. Najpierw odkrywałem je stopniowo w czasach studenckich, a z racji swoich historycznych zainteresowań, od początku lat 90-tych poznawałem z książek, które po upadku komuny coraz liczniej zaczęły pojawiać się w księgarniach. Gdy Internet stawał się coraz bardziej dostępnym źródłem wiedzy, brak w nim informacji o historii, zabytkach i wybitnych ludziach Lwowa był dla mnie impulsem, by coś w tej sprawie zmienić. W 2000 roku zacząłem więc prowadzić stronę internetową o Lwowie. Młodszy o 6 lat brat Profesora, mieszkający na Florydzie Stanisław Szybalski, wyszperał w Internecie tę moją stronę, zaś Profesor uznał, że musimy się poznać, gdyż postanowił wspierać mnie w tym dziele. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w październiku 2001 roku w Gdańsku, podczas uroczystości wręczenia Profesorowi honorowego doktoratu na Politechnice Gdańskiej.

To Profesor Wacław Szybalski zmobilizował mnie do przedstawienia w Internecie postaci profesora Rudolfa Weigla. Stopniowo dzięki jego wsparciu docierałem do kolejnych osób i instytucji, które dzieliły się ze mną informacjami o prof. Weiglu. Najwięcej materiałów znalazłem w Muzeum Narodowym Ziemi Przemyskiej, gdzie dzięki życzliwości kierowniczki działu historycznego Anny Cieplińskiej wyciągnięto z magazynu wszystkie „weiglana”: fotografie, materiały drukowane, wyposażenie laboratorium, plansze itp., bym mógł je sfotografować i umieścić w Internecie. Powstało dzięki temu swoiste wirtualne muzeum prof. Weigla, z którego obficie korzystali liczni autorzy książek i artykułów o prof. Weiglu.

Z inspiracji prof. Szybalskiego została sfinansowana akcja wydania książki Ryszarda Wójcika „Kapryśna gwiazda profesora Weigla”. Ryszard Wójcik, telewizyjny dziennikarz i reportażysta, autor kilkunastu ciekawych książek, w latach 70-tych przeprowadził i nagrał szereg wywiadów ze współpracownikami i członkami rodziny prof. Weigla. Udało się przenieść te zapisy ze starej taśmy reporterskiego magnetofonu na nowoczesny i trwały cyfrowy nośnik, chroniąc je w ten sposób przed zniszczeniem i zapomnieniem. Wywiady te częściowo wykorzystał Ryszard Wójcik w swojej ciekawej książce.

Znana polska pisarka młodego pokolenia, pochodząca ze Lwowa Żanna Słoniowska, dzięki pomocy prof. Szybalskiego przeprowadziła szereg wywiadów o przedwojennym Lwowie z jego ówczesnymi mieszkańcami: Polakami, Ukraińcami, Żydami. Są one dostępne w Internecie.

W kwietniu 2019 roku wraz z żoną a także Prezesem Zarządu Fundacji - prof. Ewą Łojkowską i jej mężem, mieliśmy przyjemność i zaszczyt wziąć udział w lwowskiej promocji książki Jarosława Abramowa-Newerlego „Profesor Wacław Szybalski o Lwowie, genach, istocie życia i noblistach”, która przy pomocy Konsulatu Generalnego RP we Lwowie odbyła się w gościnnych progach Centrum Historii Miejskiej Europy Środkowo-Wschodniej. Z tej okazji do Lwowa po raz pierwszy przyjechała córka Profesora – Barbara i wraz ze swoją kuzynką - Ewą, bratanicą Profesora. Przez kilka dni peregrynowaliśmy śladami Wacława Szybalskiego: od rodzinnej kamienicy przy ul. Św. Marka, przez VIII Gimnazjum przy ul. Dwernickiego, Wydział Chemii Politechniki, Stary Uniwersytet przy ul. św. Mikołaja, wreszcie Cmentarz Łyczakowski z rodzinnym grobowcem.

Jednym z punktów programu była wizyta w redakcji Kuriera Galicyjskiego, która z racji chłodnej i deszczowej pogody była dla nas i przyjemnością, i wybawieniem. Gościnność i życzliwość ś.p. Mirka Rowickiego oraz Ani Gordijewskiej i pozostałych członków Redakcji, pozostawiły niezapomniane wrażenie, z którego cieszył się również Profesor, o wszystkim na bieżąco informowany. Była to, jak się okazało, jego ostatnia wizyta w ukochanym Lwowie, widzianym tym razem oczyma córki.

Z wielkim żalem moja żona i ja odebraliśmy wiadomość o nagłej śmierci Profesora. Umarł spokojnie we śnie, po długim i owocnym, pełnym przygód i osiągnięć życiu.

Wiele osób wyraziło swój żal z powodu tej straty. Posłużę się Facebookowym wpisem lwowianki Beaty Kost, który dobrze oddaje również nasze odczucia:

„…Gdy już wszystkie się skończą podróże,
…Lwowskie niebo nade mną, na górze…"

Requiescat in pace
Spoczywaj drogi Profesorze w pokoju.
Grażyna i Stanisław Kosiedowscy


Powrót

Licznik